Za późno i pod presją. Trump potępił akt rasistowskiego terroru w stylu rzeczniczki PiS
Donald Trump znów zebrał cięgi ponad podziałami. Zarówno politycy republikańscy, jak demokratyczni skrytykowali prezydenta za reakcję na rasistowski akt terroryzmu w Charlottesville, stan Virginia.
Co się stało w Charlottesville
20-letni neonazista staranował na wzór terrorystów islamskich grupę osób cywilnych. Zginęła młoda kobieta, wiele ofiar trafiło do szpitala.
Miasto upatrzyli sobie na miejsce zlotu amerykańscy rasiści, w zdecydowanej większości biali mężczyźni o poglądach skrajnie prawicowych. Pretekstem do zlotu rasistów, neonazistów i tzw. altprawicy była sprawa pomnika generała dowodzącego podczas wojny domowej w XIX w. wojskami zbuntowanej konfederacji stanów sprzeciwiających się zniesieniu niewolnictwa. Pomnik ma być usunięty.
Na ulicach miasta doszło do starć między uczestnikami zlotu i jego przeciwnikami. Zanim policja zapanowała nad sytuacją, młody neonazista wjechał samochodem w ludzi. Prezydent Trump potępił akt terroryzmu, ale ogólnikowo. Trochę w stylu rzeczniczki PiS, która potępiła kopiących działacza KOD młodocianych politycznych chuliganów, ale dodała, że ich rozumie.
Dlaczego Trump zwlekał z potępieniem tego, co stało się w Charlottesville
Musiało upłynąć wiele godzin, by Trump wrócił jednak do tematu. Prezydent nie mógł zignorować głosów oburzenia w Kongresie, w tym wielu czołowych postaci Partii Republikańskiej.
Tym razem nazwał i potępił po imieniu siły stojące za zlotem i inspirujące terrorystę: ideologię wyższości białej rasy, Ku Klux Klan – w kampanii wyborczej poparli Trumpa – rasizm, nacjonalizm. Bo są to aberracje nie do pogodzenia z wartościami amerykańskimi.
Słusznie, tylko czemu nie zrobił tego od razu, podczas pierwszego wystąpienia po akcie terroru? Powinien był, bo taka jest rola lidera politycznego w państwie demokratycznym. To wstyd, że niektórzy szefowie innych państw mieli szybszy refleks. Zwłoka Trumpa osłabiła wyrażone w końcu przez niego potępienie, już i tak osłabione ogólnikową pierwszą reakcją, która jakby rozmywała zło, przypisując je „wielu stronom”.
Może w ogóle ostateczne mocne potępienie przyszło za późno, by podawać ją jako przykład do naśladowania na przykład w Polsce pod rządami obecnej ekipy, która ma podobny problem z nazywaniem po imieniu zła rasizmu, nacjonalizmu, agresji i przemocy motywowanej ideologią prawicową.
Jeśli władza demokratyczna nie odcina się bezzwłocznie i jednoznacznie od przemocy na jakimkolwiek tle i pod jakimkolwiek sztandarem, zaciąga ciężką winę uderzającą w jej moralny mandat do rządzenia. W USA tak samo jak w Polsce.