Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Tragedia Portoryko trwa, ale nie będzie to „Katrina Trumpa”

Tragedia Portoryko wydaje się nie mieć końca. Tragedia Portoryko wydaje się nie mieć końca. SPC Hamiel Irizarry/The National Guard / Flickr CC by 2.0
Trump znowu się naraził, ale Portoryko nie jest dla amerykańskich polityków tak ważne jak Teksas czy Floryda.

Tragedia Portoryko, wyspy na Morzu Karaibskim będącej „państwem stowarzyszonym” z USA, wydaje się nie mieć końca. Trwająca od ponad 10 lat recesja najpierw wpędziła ją w dług 74 mld dolarów i w maju zmusiła do ogłoszenia bankructwa, a teraz seria trzech potężnych huraganów spowodowała katastrofalne zniszczenia.

Ostatni z huraganów, Maria, pozbawił całe Portoryko energii elektrycznej i totalnie wyłączył sieć telefonii komórkowej. Na 60 procentach terytorium wyspy nie ma wody pitnej. Mieszkańcy nie mogą robić zakupów na karty kredytowe, gdyż w sklepach nie działają komputery, ale gotówki też nie sposób zdobyć, bo wysiadły bankomaty. Przed stacjami benzynowymi czekają kilometrowe kolejki, a półki sklepowe są puste jak w Wenezueli. Elektryczności ma nie być przez kilka miesięcy. Jedna trzecia trzyipółmilionowej ludności planuje emigrację do USA.

Trump oskarżył władze Portoryko o „marne przywództwo”

Jak zwykle przy okazji naturalnych kataklizmów na peryferiach USA rozgoryczone ofiary mają pretensje do władz w Waszyngtonie o niedostateczną pomoc. W sprawę miesza się polityka. Demokratyczna burmistrz San Juan, pani Carmen Cruz, zarzuciła administracji Donalda Trumpa obojętność na grożące wyspie – jak się wyraziła – „ludobójstwo”. Prezydent, swoim zwyczajem, odciął się w ostrych słowach, oskarżając ją o „marne przywództwo” i odrzucając medialną krytykę jego służb antykryzysowych jako politycznie motywowane fake news. Jak zwykle swoimi tweetami tylko sobie zaszkodził, bo pojawiły się komentarze, że bezduszność go zgubi i Maria okaże się „Katriną Trumpa”.

Huragan Katrina w 2005 r. obnażył nieudolność ekipy ówczesnego prezydenta George′a W. Busha i pogrzebał szanse w wyborach kolejnego republikanina.

Reklama