Matylda Krzesińska, tytułowa bohaterka filmu, ma swoje skromne miejsce w historii Rosji. Była kochanką przyszłego cara Mikołaja II, ich romans wspierali nawet jego rodzice. Matylda, tu historycy też są zgodni, pomogła Mikołajowi śmiało wejść w wiek męski. Mówiono nawet, że ta wyjątkowej urody i inteligencji kobieta uczłowieczyła przyszłego cara. Matylda miała też polskie korzenie, o czym lubią przypominać w Petersburgu polskim turystom. Polka kochanką cara – to zawsze brzmi intrygująco.
Po ponad stu latach Matylda Krzesińska niespodziewanie wraca właśnie do głównego nurtu rosyjskiej polityki. Już nie przez alkowę, ale przez ekrany kinowe. Film oparty na jej historii i zatytułowany jej imieniem, zanim ktokolwiek zdołał go obejrzeć wywołał gigantyczny skandal – o trudnych do przewidzenia skutkach.
Dzieło to powstało na zamówienie Kremla. Prezydent Władimir Putin wsparł produkcję filmu, jest poniekąd jego ojcem chrzestnym. „Matylda” co prawda zrodziła się w głowie reżysera Aleksieja Uczitiela, jak on sam mówi, gdzieś około 2010 r., ale to dzięki Kremlowi mógł swoje reżyserskie marzenie zrealizować.
Walizka z dolarami
Romans Mikołaja i Matyldy na tle Petersburga końca XIX w., wielkie uczucie, wybór racji stanu kosztem życia osobistego (ślub z Matyldą, baleriną, był przecież wykluczony, sprzeczny z wartościami prawosławnego konserwatyzmu, którego car był strażnikiem) – to dramaturgiczna oś scenariusza filmu. Osobisty dramat, urokliwe plenery, kostiumy, piękne kobiety i prawdziwi mężczyźni, słowem: esencja Hollywood, i oczywiście międzynarodowa obsada (Polka Michalina Olszańska w roli głównej), co miało ułatwić filmowi drogę w świat.
Na Kremlu marzenie reżysera Uczitiela umieszczono w nieco innym kontekście.