Soraya Sáenz de Santamaría jest przez złośliwców przezywana La Menina, od słynnego obrazu Velázqueza, po polsku znanego jako „Panny dworskie”. Ci gorzej wychowani twierdzą, że to z powodu rzekomego podobieństwa do uwiecznionej na płótnie karlicy – wicepremier Hiszpanii ma bowiem tylko 150 cm wzrostu. Ci mający więcej taktu sugerują, że chodzi jednak o pozycję na salonach władzy: tak jak dawniej dwórki były posłusznymi służącymi królowej, tak dziś wicepremier Sáenz de Santamaría ma być jedynie ślepą wykonawczynią poleceń szefa hiszpańskiego rządu Mariano Rajoya i wraz z jego odejściem także ona zniknie ze sceny politycznej.
Zamiast do dwórek z obrazu wicepremier powinna być chyba jednak porównywana do znajdującej się w centrum obrazu infantki Małgorzaty Teresy. A być może nawet jej dalekiej babki, królowej Izabeli Kastylijskiej: od czasu tej władczyni żadna inna kobieta w Hiszpanii nie skupiła w swoim ręku tak wielkiej władzy. Sáenz de Santamaría była już rzeczniczką rządu (tak jak niegdyś Rajoy) i szefową czterech różnych ministerstw, w których pozostawiła ślepo wiernych sobie ludzi, koordynuje działania służb specjalnych, prace legislacyjne rządzącej Partii Ludowej, a od sześciu lat jest niezmiennie pierwszą osobą, jakiej premier zleca rozbrajanie kolejnych kryzysów politycznych.
Dlatego nikogo nie zdziwiło, że to właśnie jej Rajoy powierzył kierowanie katalońską administracją po zawieszeniu autonomii regionu w wyniku niepodległościowych dążeń jego poprzednich władz. Pięć stuleci temu Izabela I doprowadziła do zdominowania Katalonii przez Kastylię i została pierwszą królową nowożytnej Hiszpanii. Jeżeli dziś podobna sztuka powiedzie się Sáenz de Santamaríi, to ona również może wkrótce władać całą Hiszpanią.