Rewolucje Mohammeda
Do czego doprowadzi polityczne trzęsienie ziemi w Arabii Saudyjskiej
Mohammed bin Salman umościł się w kolejce do saudyjskiego tronu już dwa lata temu. Zaledwie 30-letni wówczas książę nie tylko był już zastępcą następcy, ale również ministrem obrony, szefem rady ds. gospodarki i rozwoju oraz szefem rady nadzorczej Aramco, czyli saudyjskiego giganta naftowego i największej takiej firmy na świecie pod względem dziennego wydobycia ropy.
Na drodze do tronu Mohammedowi stał już tylko starszy od niego i oczywiście znacznie bardziej doświadczony książę Mohammed bin Najef. Jednak to Mohammed bin Salman był najstarszym, ulubionym i ciągle faworyzowanym synem króla Salmana, więc gdy pół roku temu król wymusił na księciu Najefie dymisję, wiadomo było, że pełnię władzy po Salmanie przejmie Mohammed bin Salman.
Seria politycznych bomb w Arabii Saudyjskiej w ciągu zaledwie 24 godzin
Oczywistym też było, że wraz z młodym księciem przyjdzie rewolucja. Nikt jednak nie przypuszczał, że stanie się to tak szybko i w dodatku na kilku frontach naraz. Co spotyka się z aplauzem, bo część proponowanych zmian, takich jak modernizacja kraju czy dopuszczenie kobiet choćby do samodzielnego kierowania samochodem, bardzo podoba się młodym Saudyjczykom. Ale i z rosnącym niepokojem, ponieważ Mohammed bin Salman wyprowadza Arabię Saudyjską na nieznane wody, a skutki tych działań mogą być dramatyczne.
24-godzinna sekwencja politycznych bomb wybuchła w sobotnie popołudnie, kiedy przebywający akurat w Rijadzie prosaudyjski premier Libanu Saad Hariri podał się do dymisji. Przy okazji oskarżając szyicki Hezbollah i jego irańskiego sojusznika o sianie chaosu w całym regionie.