Jeśli na czele antyprezydenckiej manifestacji staje sam prezydent, w podwiniętej koszuli we wzorki, jeśli jedni palą jego portrety, a inni obok wiwatują na jego cześć, to jesteśmy na Filipinach Rodriga Duterte. Przywódcy nowego typu.
Podbił Filipiny jak kiedyś Hiszpanie. Całkowicie zdominował. Ustala agendę, porządek, przekaz dnia. On – i długo, długo nic. Tryska frazami, gotowymi cytatami. Codziennie w mediach, na forach w internecie nowa opowieść: na kogo się wkurzył, co właśnie powiedział Duterte.
Na przykład teraz o swoim synu, który zeznaje przed senatem, razem z zięciem prezydenta, w kłopotliwej sprawie przemytu narkotyków za 125 mln dol. „Jeśli jest winien, to go zabiję” – rzuca prezydent.
Polityka
51/52.2017
(3141) z dnia 17.12.2017;
Świat;
s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Mściciel w masce"