Na fali brexitu Brytyjczycy zrezygnują z przyjętych w Unii bordowych paszportów i wrócą do swoich dokumentów z ciemnoniebieską okładką. Znikną też unijne oznaczenia, a nowe dokumenty, których wydawanie rozpocznie się jesienią 2019 r., będą wyposażone we wzmocnione kartki i dodatkowe zabezpieczenia. Głównie jednak chodzi o budowanie nowej tożsamości narodowej. Powrotem do niebieskiego zachwyca się nie tylko Nigel Farage, były już przywódca prawicowej Partii Niepodległości, który twierdzi, że dzięki niebieskiej okładce Wielka Brytania odzyskuje swoją indywidualność. Także Andrew Rosindell z Partii Konserwatywnej podkreśla, że bordowe paszporty były źródłem narodowego upokorzenia. Dawno już apelował o symboliczne uwolnienie się od Brukseli. I podkreślał, że powrót niebieskiej okładki byłby dla świata sygnałem, że powraca potęga Wielkiej Brytanii.
Premier Theresa May o niebieskim paszporcie też mówi jak najlepiej. To wyraz naszej niepodległości i suwerenności – napisała na swoim Twitterze. I o ile debata na temat wyjścia z Unii, ponad 10 miesięcy po tym, jak rząd formalnie ogłosił chęć rozwodu, wciąż polaryzuje Brytyjczyków, to powrót do niebieskiego paszportu wszystkim znakomicie poprawia nastrój. Dokument wydany po raz pierwszy w 1921 r. przez wiele lat słynął z najlepszych zabezpieczeń. Ustąpił miejsca bordowemu dopiero w 1988 r., kiedy Unia wprowadziła jednolity wzór. Nie było to twarde prawo, tylko unijne zalecenie dotyczące wspólnych cech dokumentu. Czyli, jak zażartował Guy Verhofstadt, zajmujący się w imieniu PE negocjacjami w sprawie brexitu, Wielka Brytania mogła spokojnie mieć dowolny kolor paszportu i wcale Unii nie opuszczać. Ale czy to teraz ważne?