Pierwszą turę wyborów prezydenckich w Czechach wygrały rozsądek, umiar i kultura polityczna. Prokremlowski populista Milosz Zeman wprawdzie jest na pierwszym miejscu, ale jego wynik jest znacznie słabszy od przepowiadanego przez analityków. Szansa na to, że w II turze przegra i zakończy polityczną karierę, jest całkiem poważna. Jego konkurent – powszechnie szanowany profesor Jirzi Drahosz – zbiera gratulacje oraz wyrazy poparcia. Natychmiast po ogłoszeniu wyników I tury najważniejsi z przegranych kontrkandydatów, a w pierwszej turze startowało 9 osób, przekazali poparcie Drahoszowi. Jeśli w ostatni weekend stycznia wygra, zostanie czwartym prezydentem Republiki Czeskiej i jednocześnie gwarantem stabilności w sytuacji, kiedy w podzielonym parlamencie trwają niejasne manewry wokół utworzenia rządu przez mieszankę populistów z ekstremistami z prawa i z lewa. Rola prezydenta w tej sytuacji może być kluczowa dla przyszłości państwa.
Gospodarz Hradu jest spadkobiercą dziedzictwa dwóch filozofów na tronie, dwóch wielkich demokratów – Tomasza Masaryka i Vaclava Havla. Niestety, od 15 lat miejsce to zajmują kolejni ekscentryczni populiści, najpierw Vaclav Klaus, a teraz Milosz Zeman. Przy wszystkich różnicach łączy ich niechęć do Unii Europejskiej i Zachodu oraz podziw, wręcz lizusostwo wobec Rosji Putina. Kiedy Drahosz zbierał gratulacje, Klaus wydał napisane nienadającym się do powtarzania językiem oświadczenie, w którym pogratulował wyborcom Zemana, że „nie dali się zastraszyć”, że nie przyłączyli się do „bicia pokłonów obcym interesom”, że nie zgodzili się na „masową emigrację” i na „likwidację czeskiej kultury, tradycji i wartości”. Druga tura wyborów 26 i 27 stycznia.