Nie trawię brexitu
Europoseł Charles Tannock o tym, jak Wielka Brytania mierzy się z wyjściem z UE
Maciej Zakrocki: – Jak pan głosował w referendum brexitowym?
Charles Tannock: – Za pozostaniem w Unii. Jestem proeuropejskim torysem.
I Brytyjczykiem...
Oczywiście.
Popełnił pan zatem polityczne samobójstwo, mówiąc niedawno: „Wstydzę się, że jestem Brytyjczykiem”.
To zależy. Moja wypowiedź dotyczyła sposobu, w jaki brytyjski rząd traktuje obywateli Unii. W tej samej wypowiedzi stwierdzam, że jestem dumny z faktu, iż jestem Brytyjczykiem, Irlandczykiem i Europejczykiem. Moja żona jest Słowaczką i sposób, w jaki dzisiaj jest traktowana przez brytyjskie władze, jest skandaliczny.
To znaczy?
Ona i 3 mln innych obywateli Unii Europejskiej są dzisiaj traktowani jako karta przetargowa w brexitowych negocjacjach. Żyją tu legalnie od lat, pracują, wnoszą mnóstwo do naszej gospodarki, ale i do socjalnego systemu. I raptem się nimi gra?
Polski rząd również koncentruje się na prawach obywateli Unii na Wyspach po brexicie.
Z tym już jest duży problem. Moja żona ostatnio uzyskała brytyjskie obywatelstwo. Przeszła cały proces i to był jakiś horror. I nie chodzi tylko o biurokrację, ale o to, jak oni traktują ludzi, jak przeciągają decyzje. I nie możesz z nikim rozmawiać, wszystko jest załatwiane korespondencyjnie. Żona jest prawnikiem, ja – politykiem, a załatwienie tego przyszło nam bardzo trudno, więc na co mają liczyć ludzie mniej do takiej batalii przygotowani? Unia o tym wszystkim wie i trudno się dziwić, że nie chce zostawić losu jej obywateli na pastwę Londynu.
Jak taka postawa wpływa na pana pozycję we własnej partii? Mówi pan, że jest „pogrążona w arogancji i pysze, ośmiesza się, demonstrując taki prosty nacjonalizm i triumfalizm”.