Wizyta amerykańskiego sekretarza stanu Rexa Tillersona w Warszawie potwierdziła, że więzi USA i Polski, polityczne i militarne, zacieśniają się za rządów prezydenta Trumpa za oceanem i prezesa Kaczyńskiego nad Wisłą. PiS może ją uznać za sukces, bo sojusz z Ameryką to fundament naszego bezpieczeństwa. Tillerson podkreślił przede wszystkim, że podobnie jak Polska, jego kraj też negatywnie ocenia gazociąg Nordstream 2, który uzależnia Europę Zachodnią od dostaw gazu z Rosji i zwiększa groźbę energetycznego szantażu Polski i Ukrainy. Wątpliwe, czy uda się nie dopuścić do jego budowy, gdyż w grę wchodzą potężne interesy ekonomiczne kilku krajów europejskich i niechęć Niemiec do poddania się naciskom ewentualnym Waszyngtonu.
Ale USA mają nam zapewnić bezpieczeństwo energetyczne w inny sposób – eksportując skroplony gaz ziemny (LNG). Rząd chce, by Polska stała się w dodatku „hubem” LNG w Europie Środkowej, centrum jego rozprowadzania w regionie, co miałoby się stać ekonomicznym szkieletem integracji wymarzonego przez PiS Trójmorza.
Polska, kroń trojański USA?
Po pierwsze jednak, nie wiadomo jeszcze, po jakich cenach Amerykanie będą nam i naszym środkowoeuropejskim bratankom sprzedawać LNG. Jak na razie nie są to ceny niskie. Po drugie, Krzysztof Szczerski z kancelarii prezydenta RP mówi, że Tillerson poparł inicjatywę Trójmorza, ale jeśli ministrowi wydaje się, że budowa ekonomicznej infrastruktury wystarczy, by w regionie powstał blok polityczny będący przeciwwagą dla Brukseli, to ulega złudzeniom – interesy krajów Europy Środkowowschodniej są zbyt zróżnicowane.
To dobrze, że rząd PiS nalega na zwiększenie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce – podobnie jak robił to poprzedni rząd PO-PSL.