Po Austrii i Kanadzie, gdzie w hymnach narodowych miłość do ojczyzny przestała być zarezerwowana tylko dla mężczyzn, i albo słowo „synów” (jak w przypadku Kanady) zamieniano na „wszystkich”, albo – jak w Austrii – do „ojczyzny wielkich synów” dodano „wielkie córy”, teraz o zmianach w swoim hymnie dyskutują Niemcy. A zaczęło się od sugestii rządowej pełnomocniczki ds. równouprawnienia Kristin Rose Moehring, która stwierdziła, że niemiecki hymn powinien być bardziej neutralny płciowo i w związku z tym zamiast „braterstwa” miałoby się pojawić określenie „odwaga” albo „śmiałość”. Poza tym „jedność, prawo i wolność” miałyby już nie być dla niemieckiej ojczyzny, tylko dla „kraju rodzinnego”.
Niemcy, którzy przez lata, ze względów historycznych, mieli kłopot ze swoim hymnem i dopiero w latach 90. oficjalnie za pieśń narodową uznali tylko trzecią, najbardziej neutralną, zwrotkę historycznego utworu, teraz nie chcą już niczego zmieniać. Oprócz internetowego hejtu i oskarżeń o genderowe szaleństwo, w obronie „ojczyzny” w hymnie stanęła AfD. Nowa sekretarz generalna CDU Annegret Kramp-Karrenbauer powiedziała, że dla wielu kobiet treść hymnu jest mniej istotna niż np. zrównanie płac z mężczyznami. A kanclerz Angela Merkel, nie wdając się w dyskusję, skwitowała tylko, że z obecnej treści hymnu jest bardzo zadowolona.