Religia dla każdego
W Niemczech są wspólne lekcje religii dla chrześcijan i muzułmanów. Jak to możliwe?
W klasie na stołach zwój z torą, krzyż, wizerunek Buddy, trąba szofar, menora, różaniec obok muzułmańskiej subhy – modlitewnego sznurka. Jest też arabska kaligrafia – Allah. Na lekcji klas dziewiątych krąg uczniów i uczennic. Dwie trzecie z rodzin muzułmańskich. Niektóre dziewczyny w podziurawionych dżinsach, inne w sukniach po kostki i chustach na głowie.
Religia to nie matematyczne równanie – zaczyna nauczyciel. Tu nie chodzi o właściwy wynik, lecz o własne zdanie. Gdy Andreas Gloy pokazuje kupioną w sklepie z akcesoriami budowlanymi matę: nad futbolowym logo napis „Moim Bogiem jest piłka nożna”, ktoś się oburza: imię Boga to nie szmata przed sedesem… I gdy ktoś inny oponuje, że sprzedawca chce zarobić, a niewierzącemu to nie przeszkadza, poprzednik upiera się: mnie to przeszkadza. Po czym nauczyciel wskazuje na inny napis: art. 1 konstytucji – o godności człowieka i wolności słowa. Wyrywa się kolejny uczeń: to sprzeczność, bo obrażany chciałby, by były jakieś granice wolności słowa. Ktoś cytuje Koran, surę 6:109: „Nie obrażaj tych, do których oni zwracają się poza Allahem, aby oni z powodu urazy nie obrażali w swej ignorancji Allaha”. Zaskoczenie: To naprawdę Koran?
Tolerancji trzeba wymagać od wyznawców wszystkich religii, także agnostyków, podsumowuje Gloy. Nie można twierdzić, że chrześcijaństwo lub islam to jedyna droga. Na następnej lekcji omawiany będzie związek konstytucji z dekalogiem.
Andreas Gloy lekcje zaczyna od sytuacji codziennych, by w rozmowie dojść do kwestii zasadniczych: w co można wierzyć i czego się trzymać? Co w skrajnych sytuacjach dodaje człowiekowi siły? W tym gimnazjum uczniowie nie poznają wyłącznie własnej religii, lecz religijny język protestantów, katolików, muzułmanów, buddystów, religii żydowskiej.