Ta historia ma kilku bohaterów, w większości negatywnych. Największą uwagę skupia założyciel i szef Facebooka Mark Zuckerberg, który po raz kolejny bije się w piersi i przeprasza za brak wystarczającej ochrony prywatności swych użytkowników, wcześniej wystawionych na żer rosyjskich trolli z farmy fejków z Sankt Petersburga. Ale to nie Zuckerberg jest najważniejszym aktorem w tym politycznym thrillerze, choć jego krótkowzroczność pogrąża internetowego giganta, a jego samego pcha przed oblicze komisji śledczych po obu stronach Atlantyku.
Ważną postacią tego skandalu – jedną z niewielu pozytywnych – jest Christopher Wylie, 28-letni Kanadyjczyk. Do niedawna ważna postać w zasilanej przez młodych naukowców z uniwersytetu w Cambridge firmie Cambridge Analytica, która z pomocą 50 mln danych użytkowników Facebooka wspierała kampanie Trumpa i organizatorów głosowania za brexitem. Dziś jako whistleblower nie tylko ujawnił brytyjskiemu tygodnikowi „The Observer”, jak te dane zostały zdobyte, a następnie przekute w broń psychologiczną, lecz także opisał rosyjskie powiązania najważniejszych osób w całej aferze.
Pobranie pod przykryciem
O niektórych wciąż niezbyt wiele wiadomo. Jednym z nich jest Aleksandr Kogan, 32-latek, obywatel USA o dość zagmatwanym życiorysie. To właśnie on stworzył dla Cambridge Analytica aplikację o nazwie thisisyourdigitallife, dzięki której pod przykrywką badań naukowych wydobył dane o milionach użytkowników FB. Operacja, jak na młodego naukowca, była perfekcyjnie przeprowadzona i nie budziła niczyich wątpliwości.
Według dokumentów, które Facebook dostarczył telewizji CNN, Kogan prosząc o zgodę na pobranie danych, zapewnił firmę, że jego projekt „jest częścią programu badawczego na wydziale psychologii uniwersytetu w Cambridge”, a zebrane informacje „będą używane do celów badawczych”, a nie komercyjnych.