Przebieg szczytu zdefiniowały potrzeby dwóch państw. Dla nowego włoskiego rządu była to premiera na forum europejskim i okazja dla zaprezentowania ostrego kursu wobec samych imigrantów. Włoski premier Giuseppe Conte już w pierwszych minutach szczytu zapowiedział, że zablokuje wszystkie jego ustalenia (w tym decyzję o przedłużeniu sankcji dla Rosji), jeśli nie zapadnie decyzja o takiej zmianie systemu azylowego, która odciążyłaby Włochy.
Włosi wystąpili m.in. o zmianę regulacji dublińskiej. Przewiduje ona, że wnioski azylowe muszą być rozpatrywane w pierwszym kraju, do którego dotrze imigrant. To w oczywisty sposób obciąża tzw. państwa frontowe, czyli głównie Włochy, Grecję i Hiszpanię. Gdy okazało się, że na tę zmianę nie ma szans, Rzym zaczął się domagać rekompensaty, czyli nowego pomysłu na „dystrybucję azylantów” w Europie, bo system rozdzielnikowy, przyjęty przez Unię w 2015 r., w praktyce nie działa. Ostatecznie premier Conte uznał wyniki spotkania za satysfakcjonujące i oświadczył, że Włochy „nie są już same” w kryzysie, choć decyzje samego szczytu – zawarte jedynie w politycznej deklaracji – wydają się iluzoryczne.
Bunt Horsta Seehofera
Włoskie żądania były tylko „scenografią w spektaklu urządzonym na użytek niemiecki”, jak powiedział agencji Reuters jeden z uczestników szczytu, bo konflikt wokół imigrantów może obalić rząd Angeli Merkel. Najnowszy kryzys w Berlinie wywołał były już – jak się zdaje – szef MSW Horst Seehofer, który dwa tygodnie temu zapowiedział, że nakaże straży granicznej odsyłać wszystkich imigrantów, którzy złożyli wnioski azylowe w innym kraju Unii. Taki ruch Niemców wywołałby prawdopodobnie reakcję łańcuchową w całej Unii – kolejne kraje również zaczęłyby zamykać granice.