Odejście na dobrowolną emeryturę 81-letniego sędziego amerykańskiego Sądu Najwyższego Anthony′ego Kennedy′ego to fatalna wiadomość dla progresywnych liberałów w USA. Kennedy, nominowany 30 lat temu przez prezydenta Reagana, okazał się bardzo umiarkowanym konserwatystą i orzekając w SN, w wielu ważnych sprawach przyłączał się do sędziów liberalnych. Zablokował np. w ten sposób starania, aby przywrócić forsowany przez religijnych fundamentalistów zakaz przerywania ciąży, zniesiony na mocy precedensu Roe v. Wade w 1973 r., albo wysiłki, by zaprzestać akcji afirmatywnej, czyli preferencyjnego traktowania mniejszości rasowych przy przyjmowaniu na wyższe studia, do pracy i w przyznawaniu kontraktów rządowych. W 2015 r. oddał też decydujący głos za legalizacją małżeństw homoseksualnych.
W mniej więcej równo podzielonym światopoglądowo sądzie Kennedy odgrywał rolę języczka u wagi, chociaż w ostatnich latach głosował już stale razem z konserwatystami, jak w sprawie cukiernika Jacka Phillipsa, któremu sąd przyznał niedawno prawo do odmowy upieczenia tortu weselnego dla pary gejowskiej, lub zatwierdzenia legalności dekretu prezydenta Trumpa o zakazie wjazdu do USA obywateli kilku krajów muzułmańskich.
Co zmiany w SN oznaczają dla Ameryki
Na miejsce zwolnione po Kennedym Trump niemal na pewno mianuje sędziego, który dołączy do konserwatywnego bloku: Roberts (Chief Justice), Thomas, Alito i Gorsuch, i nie będzie hamletyzował jak jego emerytowany poprzednik.