Dlaczego poszło nam tak źle
Libia na zakręcie – rozmowa z pisarzem Hishamem Matarem
Hisham Matar dzieciństwo spędził w Trypolisie oraz w Kairze, dokąd jego rodzina musiała uciekać z Libii. Większość dorosłego życia mieszkał w Londynie. Debiutował nominowaną do Nagrody Bookera powieścią „W kraju mężczyzn”, przetłumaczoną na 30 języków, w tym polski. W Polsce ukazał się też przekład jego powieści „Anatomia zniknięcia” oraz ostatnio wydany autobiograficzny „Powrót”, będący relacją z podróży do kraju przodków po śmierci dyktatora Muammara Kaddafiego, skoncentrowaną na poszukiwaniu ojca, dyplomaty i członka opozycji Dżaballaha Matara, uwięzionego i zaginionego w czasach dyktatury. Książka zdobyła m.in. Nagrodę Pulitzera i była nominowana do Nagrody Orwella.
Dzisiejsza Libia pozostaje państwem niemal upadłym. Nie działa rząd centralny, bezsilni są teoretycznie podlegli mu urzędnicy. Toczy się konflikt zwaśnionych stronnictw i plemion, gospodarka jest w runie. Te warunki pozwoliły stworzyć dogodny kanał przerzutu ludzi z Afryki i Azji do Europy. Libia stała się pułapką dla migrantów – tamtejsze warunki urągają sumieniu ludzkości, mówił w zeszłym roku Zeid Raad Al Hussein, wysoki komisarz Narodów Zjednoczonych ds. praw człowieka. Teraz Unia Europejska chciałaby, aby Libijczycy pomogli jej poradzić sobie z tzw. kryzysem migracyjnym.
Pod koniec czerwca, po dziewięciu godzinach nocno-porannych targów, unijni przywódcy ustalili, że Europa uszczelni swoją granicę zewnętrzną na Morzu Śródziemnym. Unia chce wyglądać na nieprzyjazne miejsce dla tych, których uważa za imigrantów zarobkowych. Plan blokady morskiej przewiduje zbadanie potencjału dla utworzenia tzw. platform wyładowczych, w których przeprowadzano by selekcję uchodźców i migrantów.
Centra selekcyjne powstałyby jeszcze na afrykańskim brzegu, na ich utrzymanie łożyć miałaby Europa.