Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Królowie dopalaczy

Turcja: słabe rządy silnej ręki

Antyamerykański protest w tureckim Diyarbakir. Antyamerykański protest w tureckim Diyarbakir. Sertac Kayar/Reuters / Forum
Turecki kryzys to lekcja dla innych demokracji, jak słabe są rządy silnej ręki.
Stosunki Turcji z Ameryką nie były tak złe od I wojny światowej.Chris McGrath/Getty Images Stosunki Turcji z Ameryką nie były tak złe od I wojny światowej.

Gdy dwa lata temu Recep Tayyip Erdoğan umykał przeznaczeniu, pomogli mu Amerykanie. A konkretnie Steve Jobs. W lipcu 2016 r. doszło w Turcji do zamachu stanu. Prezydent był wówczas na urlopie nad Morzem Egejskim. Prawdopodobnie dostał cynk, że grupa komandosów leci po niego, i czmychnął w ostatniej chwili. W tym samym czasie do buntu przystępowały kolejne jednostki wojskowe i zapewne zamach by się powiódł, gdyby nie iPhone Erdoğana.

Jeszcze w trakcie ucieczki zadzwonił z niego do największej tureckiej telewizji informacyjnej. I na wizji, za pośrednictwem wideorozmowy, wezwał rodaków, aby wyszli na ulice i powstrzymali wojskowych. Udało mu się, utrzymał władzę. A teraz – niewdzięczny – obraził się na Amerykanów i zakazał używania iPhone’ów przez urzędników państwowych.

Erdoğan obraził się nie na żarty. Stosunki Turcji z Ameryką nie były tak złe od I wojny światowej. Obie strony okładają się sankcjami i zakazami wjazdu. Amerykanie obłożyli polityczną klątwą dwóch ministrów Erdoğana i wprowadzili wysokie cła na tureckie aluminium i stal. Turcy na razie odpowiedzieli taryfami na amerykański ryż, samochody i elektronikę, ale zapowiadają, że to dopiero początek. Spór zaszedł tak daleko, że w Turcji doszło już do kilku antyamerykańskich demonstracji (ponad 70 proc. Turków uważa USA za zagrożenie), w niedzielę wieczorem nieznani sprawcy ostrzelali ambasadę USA w Ankarze, a tureccy fryzjerzy odmawiają strzyżenia „na Amerykanina” (krótko po bokach, długo na górze), co do niedawna było hitem wśród młodych.

Wbrew tureckim interesom

Oficjalnie w całym tym sporze chodzi o amerykańskiego pastora przetrzymywanego – zdaniem prezydenta USA – bezpodstawnie w Turcji, pod zarzutami współpracy z terrorystami. Ale pójść na noże ze „strategicznym partnerem” i narazić przyszłości NATO z powodu jednego biedaka?

Polityka 34.2018 (3174) z dnia 21.08.2018; Temat tygodnia; s. 15
Oryginalny tytuł tekstu: "Królowie dopalaczy"
Reklama