Zamach na lidera donieckich separatystów to kolejna kompromitacja polityki Putina
Aleksander Zacharczenko, terrorysta, lokalny führer Donieckiej Republiki Ludowej utworzonej i wspieranej przez Władimira Putina, zginął w zamachu w Doniecku, nieopodal własnej rezydencji. Kierowana sygnałem elektronicznym bomba była zamontowana w lampie oświetlającej wejście do restauracji „Separatysta”, której był współwłaścicielem. Tego wieczoru wraz z najbliższymi współpracownikami miał przy kielichu wspominać niedawno zmarłego Josifa Kobzona, sowieckiego piosenkarza pochodzącego z Donbasu, który podczas jednego z ostatnich koncertów w Doniecku w patriotycznym uniesieniu przepowiadał: „Jeśli Donbas wróci do Ukrainy, to tylko po moim trupie”. Rosyjskie źródła sugerują, że w przygotowaniu zamachu wziął udział jeden z najbliższych ochroniarzy terrorysty.
Kim był Aleksander Zacharczenko?
Aleksander Zacharczenko nie zostawił po sobie jakiejś spójnej koncepcji nowego ludowego państwa. Ledwie kilka myśli rzucanych publicznie od 2014 r.: „ludzie w Donbasie zasługują na lepsze życie”, „nigdy nie oddamy Donbasu banderowcom”, „władzę w Kijowie przejęli Żydzi”, „jestem człowiekiem sowieckim, Związek Radziecki był moim państwem”. Powiedział też w jednym z wywiadów, że jak trzeba będzie, to jego armia nie zatrzyma się w Kijowie, Berlinie czy Paryżu, najwyżej w Londynie. W okolicznościowym programie kremlowska telewizja przypomniała o jego najważniejszym marzeniu: „Donbas będzie częścią Wielkiej Rosji”. Prezydent Putin złożył kondolencje rodzinie, narodowi i zapewnił, że Rosja nigdy nie zostawi Donbasu.