Ołeksandr Zacharczenko, lider separatystycznej samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, zginął w zamachu bombowym w centrum Doniecka. W kawiarni Separ – żeby było ciekawiej. Komu zaszedł bardziej za skórę: rosyjskim służbom, które chciały się go pozbyć na dobre, czy swoim kolesiom, separatystom? Może za dużo wiedział, a może ktoś inny palił się do władzy w Donbasie?
Zacharczenko ponosi odpowiedzialność za śmierć 10 tys. osób
Trzeba powiedzieć, że Zacharczenko zrobił tyle złego, ile się dało. Najpierw, w marcu 2014 r., stanął na czele grupy separatystów, sprzeciwiającej się demokratycznym, proeuropejskim przemianom na Ukrainie. Potem został wojskowym komendantem – prorosyjskim, oczywiście. A wreszcie przejął rządy. To on, korzystając z rosyjskiego wsparcia, walnie przyczynił się do rozpętania wojny. Ponosi odpowiedzialność za śmierć 10 tys. osób, które zginęły w Donbasie. Bezczelny i pewny siebie. Ale ktoś go przechytrzył. Bywa.
Szybka odpowiedź Moskwy
Śmierć Zacharczenki natychmiast wywołała reakcję Kremla. Prezydent Putin zmartwił się szczerze, uznał, że to akt międzynarodowego terroryzmu, i oskarżył Kijów o przemoc. Dodał, że Rosja wspiera i będzie wspierać DRL zawsze i ze wszystkich sił. Separatyści w Doniecku ogłosili stan wyjątkowy, nie rozpoczęto nawet roku szkolnego. Są sygnały, że ludzie Zacharczenki opuszczają miasto.
Znalazł się następca Zacharczenki
Bezkrólewie nie trwało długo, już znalazł się następca Zacharczenki: to były wicepremier DRL Dmytro Trapeznikow.