Niebawem Rosja wchłonie Białoruś. To przewidywania z książki „Świat w XXI w.”, przygotowanej przez ekspertów z MGIMO, uczelni kształcącej rosyjskich dyplomatów. Na setkach stron naukowcy szkicują bliską przyszłość najważniejszych dla Rosji regionów i państw. Zdaniem autorów Rosja na Białorusi musi przypilnować swoich interesów. Jeśli tamtejszy prezydent Alaksandr Łukaszenka miałby zdać władzę, to następca musi być prorosyjski. Wówczas integracja z Rosją postępowałaby na tyle intensywnie, że mniej więcej w połowie wieku aneksja wyda się po prostu naturalna.
Jest i plan B, na wypadek gdyby nielojalny okazał się sam Łukaszenka, próbując np. jakichś numerów z białoruskim nacjonalizmem. Albo gdyby pojawiły się na Białorusi siły niezależne, prozachodnie, niechętne Rosji. Wtedy trzeba użyć siły, choćby w przećwiczonym wariancie krymskim. Dla Rosji oznaczałoby to przesunięcie granicy na zachód i powrót do imperializmu. Dla Polski, państw bałtyckich i reszty NATO będzie to ostatni dzwonek alarmowy.
Ogłoszoną w internecie publikację wytropili niezależni dziennikarze białoruscy, zrobił się skandal. MGIMO szybko ją usunął i doprecyzował, że to tylko prywatne poglądy autorów, żadne oficjalne stanowisko państwa rosyjskiego. Niemniej eksperci zwracają uwagę, że przecież nie chodzi o fundację założoną przez grupkę radykalnych Wielkorusów, kamuflujących się za szyldem instytutu naukowego. – Jak widać, wśród rosyjskich elit, w bezpośrednim otoczeniu władz, krąży pogląd o nielojalności prezydenta Łukaszenki i konieczności ukrócenia prób wybijania się Białorusi na niepodległość – mówi Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich. – Nie wiemy, kiedy ewentualnie przeważy i czy nie zdopinguje Rosji do wymuszenia posłuszeństwa.
Grunt jest przygotowywany.