To jedna z najważniejszych w ostatnich latach batalii na Bałkanach. Macedończycy w niedzielnym referendum mieli odpowiedzieć na pytanie zasadnicze dla przyszłości i kraju: „Czy jesteś za członkostwem w UE i NATO, akceptując umowę między Republiką Macedonii i Republiką Grecji?”.
Ponad 90 proc. głosujących odpowiedziało „Tak”. Ale do urn poszło jedynie trochę ponad 36 proc. uprawnionych. Tak słaby wynik grozi pogłębieniem kryzysu politycznego w Macedonii.
Chodzi o zmianę nazwy kraju na Republika Macedonii Północnej. Bez zgody na zmianę kraj pozostanie w martwym punkcie, bez szansy na szybszy rozwój oraz członkostwo w NATO, mimo oficjalnego zaproszenia, jakie podjęto na szczycie w Brukseli. Referendum ma wprawdzie charakter konsultacyjny, ale premier Zoran Zaew potrzebuje silnego argumentu, jaki mógłby przedstawić parlamentowi. Tam podjęta zostanie ostateczna decyzja.
Czytaj także: Bałkańska lekcja na Krymie: czego uczy nas rozpad Jugosławii?
Spór o nazwę Macedonia
Konflikt dyplomatyczny między Skopje i Atenami o używanie nazwy Macedonia trwa od 27 lat i jest niemałym bólem głowy dla Brukseli. Na Bałkanach, obok konfliktu Serbii i Kosowa, to najpoważniejsze zaognienie stosunków między państwami. Była Jugosłowiańska Republika Macedonii od lat nie może aplikować do Unii Europejskiej ani stać się członkiem NATO, jak choćby Czarnogóra, bo na wszystkich międzynarodowych forach veto zgłaszała Grecja.
Obie stolice przez lata nie mogły się porozumieć, gorzej, spór nabrzmiewał, bo ani krztyny dobrej woli nie było po żadnej ze stron granicy.