Nele Kantule nie jest tak znany jak inni indiańscy wodzowie rebelii: Tupac Amaru czy Szalony Koń. A jednak to on doprowadził swój lud do bezprecedensowego zwycięstwa. Kunowie mieszkają dzisiaj w Autonomicznym Regionie Kuna Yala i cieszą się wolnością podatkową i kulturową. Praktykują swoje rytuały, mają broń palną i własne posterunki na granicy terytorium. Policja panamska nie ma prawa na nie wkroczyć. Sprzedaż wspólnej ziemi – czy to kawałka wilgotnej dżungli w Kordylierach, czy którejś z wysp na Morzu Koralowym – jest wykluczona, choć na malownicze skrawki piasku otoczone rafami od lat ostrzą sobie zęby kolejni milionerzy.
Kantule urodził się w 1868 r. i od młodości interesował się historią swojego ludu. Podróżował do różnych jego odłamów, terminował u mędrców, poznawał tajniki biomedycyny. Nadane mu imię Nele wskazuje, że był uzdrawiaczem i szamanem. Gdy jego społeczność, żyjącą na brzegu morza, dotknęła powódź i plaga komarów, Kantule stał się jednym z orędowników przeniesienia się na pobliską wyspę Ustupu. Wspierała go w tym charyzmatyczna Adena, liderka kobiet. Był 1903 r. Dokładnie w tym samym czasie Panama oderwała się od Kolumbii i proklamowano powstanie nowej republiki.
Nowe państwo i jego władza miały swoje plany wobec ludności tubylczej. Indianie mieli się upodobnić do białych i przyjąć ich reguły. Na początku lat 20. doszło na tym tle do eskalacji konfliktu. Policja panamska strzelała do Kunów, próbując wymusić ich pełne rozbrojenie, a także porzucenie tradycyjnych strojów, w tym ceremonialnych ozdób nosa, zakładanych przez kobiety podczas rytuału inicjacji. Plądrowano ich wioski w poszukiwaniu złotej biżuterii i cenionych żółwi morskich. Namaszczony przez sahila Olokindibipilele, głównego przywódcę wszystkich Kunów, Kantule stanął na czele rewolucji.