Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Wilczy przyczółek

Koczowisko Nocnych Wilków

Motocykliści z grupy Nocnych Wilków na rajdzie w Polsce, 2016 r. Motocykliści z grupy Nocnych Wilków na rajdzie w Polsce, 2016 r. Jakub Porzycki / Forum
Baza proputinowskiego gangu motocyklowego Nocne Wilki wciągnęła małą Słowację w wielką geopolitykę, na co nasz południowy sąsiad jest zupełnie niegotowy.
Baza Nocny Wilków w słowackich Rybičkach.Radio Free Europe/Radio Liberty/Handout/Reuters/Forum Baza Nocny Wilków w słowackich Rybičkach.

Baza Nocnych Wilków robi dziwne wrażenie. Ot, stoją w szczerym polu pod Dolną Krupą, w miejscu zwanym przez lokalnych Rybičky, zabudowania dawnej stacji inseminacji bydła. Pomalowane na groźne militarne barwy, otoczone jeszcze groźniejszym czarnym murem zwieńczonym drutem kolczastym i porozwieszanymi co parę metrów kartkami A4 z kategorycznym zakazem fotografowania. Taki bardzo groźny zamek Gargamela.

– Kiedyś tam, na Rybičkach, krowy zapładniali, teraz inseminują putinizm – śmieje się mieszkaniec Dolnej Krupy, którego pytam o drogę. – Jedź pan na Trnavę, będzie po lewej stronie, to je sranda.

Przez groźny mur można zajrzeć: nad pomalowanym w kamuflaż wejściem do głównego budynku sterczą dwa uchwyty na flagi. Wykorzystany jest tylko jeden z nich: tkwi w nim flaga Słowacji. Drugi pozostaje pusty, jakby czekał na rosyjską flagę.

Właściciel tego kompleksu Jozef Hambalek jest bowiem wielkim fanem Rosji i rosyjskiego wkładu cywilizacyjno-kulturowego w Europę Wschodnią. Na swoim Facebooku zamieszcza odezwy i filmiki wysławiające Moskwę i jej dokonania i wyklinające od wszystkich diabłów „amerykańską demokrację”, która jego, Hambalka, i jemu podobnych prześladuje. Nagrał kiedyś nawet filmik dla szefa Nocnych Wilków Aleksandra „Chirurga” Załdostanowa.

Na filmie widać, jak ledwo łapiąc dech z podniecenia, krzyczy z dziwnym akcentem, pokazując dość długą kolumnę motocyklistów: „Priwet, Chirurg! My – w Jewrope. Pasmotri, skolka motorkov, e, motocyklow, skolka ludiej, skolka klubow tu jest. Eto nasze druzja”. Hambalek szybko stał się ulubionym Słowakiem Załdostanowa. Razem zaczęli działać i w dawnej stacji inseminacji otworzyli „europejską siedzibę Wilków”. Choć tak naprawdę z tą siedzibą to nieco przesada.

Nie ma co przesadzać

Co, tych rosyjskich motocyklistów? – pyta właścicielka pensjonaciku w Dolnej Krupie. – Raz ich widziałam, jak szli ulicą. W maju. Dwóch ich było. Podobnie luźno podchodzi do sprawy starosta gminy Dolna Krupa Teofil Mihalovi, pan bardzo miły i bezpretensjonalny. Mówi, że, owszem, zdaje sobie sprawę z tego, że motocykliści mogą stanowić zgryz dla kwestii bezpieczeństwa narodowego, bo przecież Nocne Wilki były i na Krymie, i w Donbasie. Ale nie ma co przesadzać.

– Dwóch ich tu na razie przyjechało – mówi zmęczonym głosem pan Teofil. – Złożyli kwiaty pod pomnikami radzieckimi i pojechali.

– A jeśli ich tu zacznie się zjeżdżać więcej?

– Zobaczymy – wzrusza ramionami starosta. – Tam jest przecież plan zagospodarowania, w tych Rybičkach. A w planie zagospodarowania nie ma nic na temat zagranicznej bazy rosyjskiego gangu motocyklowego. Ja niczego nie wykluczam. Zgłosimy ich, jeśli nie będą go przestrzegali. Ale na razie nie bardzo jest co zgłaszać, bo tych Wilków tam po prostu nie ma.

Wilków faktycznie nie ma. Są stare samochody, stoją pod wiatą, przykryte brezentem. Między budynkami przechadzają się mężczyźni z psem. Nie wyglądają na motocyklistów: raczej na stróżów. Można do nich wołać do woli – nawet się nie odwracają. Do bramy też można dzwonić do oporu – zero reakcji. A przecież – jak szumnie zapowiadał Jozef Hambalek, właściciel całego tego przedsięwzięcia – od września baza miała być otwarta dla publiczności. Jako „muzeum sprzętu wojskowego”. Taka reklama zresztą wisi na ścianie od strony Trnavy. Wielki billboard z zarysami pojazdów wojskowych i napisem „MUZEUM – otwieramy we wrześniu”.

Latem Jozef Hambalek przedstawił cały projekt staroście i innym gminnym urzędnikom. Zaprosił na wizytację, żeby zobaczyli na własne oczy, czy cokolwiek tam faktycznie zagraża bezpieczeństwu narodowemu. Wizytatorzy nie znaleźli niczego poza starym sprzętem wojskowym, a ten, uznali, jednak nie zagraża. Przyznali, że może faktycznie nieźle by było go pokazywać przyjezdnym: dzieciom dla nauki, dorosłym dla zabawy. Albo odwrotnie. Hambalek, bliski sukcesu, puchł z zadowolenia. Przedstawił wizytującym trzech członków słowackiej odnogi Nocnych Wilków.

– To są starsi panowie, ojcowie rodzin – zachwycała się jedna z wizytatorek z lokalnych władz Dolnej Krupy, Jana Lehotova. – Trudno ich by było przedstawić jako gangsterów, zupełnie to zabawne, że tak się ich baliśmy – mówiła.

Ruch cwany – nie baza zdemonizowanych Nocnych Wilków, ale muzeum. We wrześniu go jednak nie otworzono. A wszystko przez niejakiego Juraja Smetanę, antyrosyjskiego aktywistę, na którego wściekły Hambalek wylewa teraz na swoim Facebooku litry pomyj. Smetana bowiem zgłosił muzealny pomysł Hambalka władzom, twierdząc, że zgromadzony sprzęt wojskowy – m.in. wóz bojowy piechoty – znajduje się tam nielegalnie. Władze podzieliły punkt widzenia Smetany. Wypożyczony „po znajomości” sprzęt Hambalek musiał oddać do muzeum w Trnawie, a do tego zapłacić dużą karę, bo aż 33 tys. euro. Oddał, zapłacił, po czym rozgoryczony poświęcił się intensywnemu obsmarowywaniu Smetany w sieci, aż zaczęło furczeć. „Taka jest ta amerykańska demokracja, którą promuje pan Smetana” – grzmi Hambalek.

Motocykle, biznes i polityka

Ze Smetaną spotkałem się w jego rodzinnej Poważskiej Bystrzycy, oddalonej od Dolnej Krupy o około 100 km. W knajpie z wielkim motocyklem wstawionym do środka jako wystrój wnętrza. – Hambalek to ciekawa postać – mówi Smetana. – Od dawna zajmuje się wszystkim, co ma jakiś związek z motocyklami. Zarabia na nich dobre pieniądze. Na Słowacji każdy w środowisku go zna, ma ksywę Dżono. Dżono to, Dżono tamto. Jeśli jesteś słowackim motocyklistą, nie możesz go nie znać.

I faktycznie, Hambalek to sprawny biznesmen. W Trnavie prowadzi spory sklep Biker Centrum, zna się z prominentnymi politykami, na przykład z byłym ministrem spraw wewnętrznych Robertem Kaliniakiem, który notabene również jest zapalonym motocyklistą. O ich znajomości zresztą pisał swego czasu zamordowany słowacki dziennikarz Jan Kuciak. Z jego tekstów wynika m.in., że Hambalek miał także kontakty ze środowiskiem mocno kontrowersyjnego biznesmena Ladislava Basternaka, który dzięki powiązaniom z politykami rządzącego Smeru mógł tuszować podatkowe przekręty przy obrocie nieruchomościami.

Hambalek twierdzi, że znajomości o niczym nie świadczą. Politycy i biznesmeni, mówi, kupują czasem u niego motocykle, nic wielkiego.

W Nocne Wilki Hambalek zaczął się bawić bynajmniej nie od samego początku ich słowackiej działalności, dawniej kto inny im szefował. Niejaki Ivan Sklenar.

Wchodzę na facebookowy profil wygryzionego przez Hambalka Sklenara. Chyba za Wilkami już nie przepada, bo w czasie największej gorączki i histerii wokół ich słowackiej bazy nie wrzucał żadnego publicznego posta na ich temat. Same nostalgiczne zdjęcia starych motocykli, jakaś reklama nieprzemakalnych skarpetek itd. Nie miał szans z rekinem – Hambalkiem. A ten faktycznie jest w motocyklowym światku potentatem.

„25 lat robię imprezy motocyklowe” – mówił Hambalek słowackim mediom, gdy te rzuciły się go pytać, o co chodzi z tym całym inseminatorium na Rybičkach. „Zawsze musiałem wynajmować dla nich przestrzeń, a teraz chcę mieć własną”.

Przestrzeń dla siebie, a także dla Wilków. Taki przyczółek jest dla nich wygodny: od jakiegoś czasu trudno jest im jeździć z Rosji na zachód: trudno sobie wyobrazić, by przepuszczała ich przez swoje terytorium na przykład Polska czy Ukraina.

Ale po co Hambalkowi Nocne Wilki? – pytam Smetany. Skąd te prorosyjskie sympatie? Skąd one w ogóle wśród słowackich nacjonalistów? Przecież tylko bycie w NATO gwarantuje na przykład Słowacji południową granicę, bo południe zamieszkują Węgrzy, a wystarczy pojechać na Węgry, by zobaczyć, ile ludzi na samochodach ma naklejoną nalepkę z Wielkimi Węgrami. I poczytać, co mówi Viktor Orbán na temat wstawania z kolan Węgrów w „Basenie Karpackim”, by się poważnie nad tym bezpieczeństwem zastanowić. NATO, jakie jest, takie jest, ale gwarantuje ład w regionie – a co gwarantuje Rosja?

Smetana wzdycha. Odsuwa się na krześle i wygłasza długą tyradę na temat tradycyjnej sympatii Słowaków wobec Rosji (oni u nas prawie nikogo nie zabili, nie to co u was, dlatego nie budzą negatywnych uczuć). Długo mówi o tym, że Słowacy, a raczej ci Słowacy, których to w ogóle interesuje, wcale nie są tacy pewni, czy Słowacja jest częścią cywilizacji zachodniej czy wschodniej (przecież mieliśmy Cyryla i Metodego).

– Faktycznie, nie ma zupełnie sensu podważać natowskiego ładu – pointuje w końcu. – Nie wiem, jak to panu wyjaśnić, dlaczego są organizacje, które to robią. Najpewniej po prostu o tym nie myślą.

Niebezpieczny poligon

Pieniądze z Rosji muszą być tutaj małe, jeśli grzywna nałożona na Hambalka tak go rozwścieczyła i zatrzymała jego działania. Ale za to prorosyjskich organizacji jest na Słowacji coraz więcej. Swoje stowarzyszenie – Slovensko-ruska Spolocnost – ma na przykład były premier Jan Carnogursky. Na terenie kompleksu Hambalka pod Dolną Krupą trenowali również członkowie innej prorosyjskiej grupy – tym razem paramilitarnej – Slovenski Branci.

– Jest ich około dwustu – mówi Smetana. – Wiem, że w Polsce to pewnie mało, ale u nas... Branci urządzili sobie w Hambalkowych Rybičkach poligon. Używali „muzealnego” sprzętu, m.in. wozu bojowego piechoty, przed którym zrobili sobie zdjęcia. Zdjęcia notabene wrzucili na Facebooka, bo nie mogli się powstrzymać, by się nie pochwalić cool ujęciami w pełnym rynsztunku, na sierioznie wyglądającym sprzęcie.

– Tacy to z nich agenci – śmieje się Smetana.

Zdjęcia z Rybičków zaniepokoiły sło­wackich prodemokratycznych aktywistów, w tym Smetanę. Zaczęli działać, zgłaszać działalność Hambalka jako niebezpieczną.

Według Smetany na Słowacji toczy się coś w rodzaju wewnętrznej konkurencji pomiędzy prorosyjskimi stowarzyszeniami. Szczególnie tymi starymi a nowszymi.

– Ale jaki ma sens taka konkurencja?

Smetana rozkłada ręce. Dodaje, że niektóre prorosyjskie grupy, jak właśnie rzeczeni Branci, współpracują z Marianem Kotlebą, szefem neonazistowskiej Ludowej Partii – Nasza Słowacja.

– Ale przecież Kotleba w rocznicę antynazistowskiego powstania na Słowacji, czczonego przez komunistów, kazał w bańskobystrzyckim kraju, gdzie był żupanem, ściągać flagę do połowy masztu.

– Tak, a jego politycznego idola księdza Tiso, prohitlerowskiego dyktatora Słowacji, komuniści za zgodą Rosjan powiesili – Smetana rozkłada ręce po raz kolejny. – Co ja poradzę.

– Wszystkie ręce na pokład przeciw liberałom.

– Na to wygląda.

– Ale jaki to ma mieć długofalowy efekt dla Słowacji?

Smetana znów rozkłada ręce.

– U nas są politycy prozachodni, prodemokratyczni – mówi. – Są i prowschodni. Ale tak naprawdę nikt tutaj nie prowadzi szerszej, geopolitycznej gry. Ja rozumiem – mówi, jakby się tłumaczył – że z punktu widzenia takiej Polski to niewiarygodne, no ale… – rozkłada ręce.

Teraz baza Nocnych Wilków na Rybičkach stoi zamknięta. Co dalej z nią będzie – nie wiadomo. Zapładnianie putinizmem na razie odbywa się na poziomie umysłowym.

ZIEMOWIT SZCZEREK Z RYBIČKÓW

Polityka 47.2018 (3187) z dnia 20.11.2018; Świat; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Wilczy przyczółek"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

Społeczeństwo

Nowe leki na odchudzanie podbijają świat. Czy właśnie odkryliśmy Święty Graal?

Czy nowe leki na odchudzanie, które właśnie zalewają zachodnie rynki, to największa rewolucja w medycynie od czasów antybiotyków? Jeśli tak, to może nas czekać również rewolucja społeczna.

Paweł Walewski, Łukasz Wójcik
23.09.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną