Kryzys między Ukrainą i Rosją po incydencie w Cieśninie Kerczeńskiej był jednym z głównych tematów weekendowego szczytu największych gospodarek świata G20. Wiele wskazuje na to, że w Buenos Aires Władimir Putin przyjął propozycję Angeli Merkel i w najbliższych dniach dojdzie w tej sprawie do spotkania w tzw. formacie normandzkim. Chodzi o czterostronne rozmowy (Francja, Niemcy, Rosja, Ukraina), które sprawdziły się już podczas rosyjskiej agresji na Donbas – ich wynikiem są porozumienia mińskie.
25 listopada Rosjanie staranowali na morzu, ostrzelali i przejęli kontrolę nad trzema ukraińskimi okrętami (i ich załogami), które chciały przedostać się z Morza Czarnego na Azowskie przez wspomnianą cieśninę. Zbudowany nad nią most jest jedynym lądowym połączeniem między Rosją i okupowanym przez nią ukraińskim Krymem. Poza tym władza nad cieśniną daje Moskwie pełną kontrolę nad Morzem Azowskim, mimo że Kijów kontroluje większą część jego wybrzeża.
W Ukrainie, która wprowadziła 30-dniowy stan wojenny w obwodach przygranicznych, 31 marca odbędą się wybory prezydenckie. Konsekwencje incydentu i los zatrzymanych przez Rosjan 23 ukraińskich marynarzy będą kluczowe dla kampanii. Prezydent Petro Poroszenko, który walczy o reelekcję, poprosił więc o pomoc Zachód – stąd odświeżenie formatu normandzkiego. Kijów szczególnie liczy na Berlin, gdzie coraz głośniej mówi się o rezygnacji z gazociągu Nord Stream II w odpowiedzi na kolejną agresję Rosji.