Swoją decyzję ogłosił na kilka chwil przed wybiciem północy, w sylwestra 2018 r., w jednym z najpopularniejszych ukraińskich kanałów telewizyjnych 1+1, ostatecznie rozwiewając wątpliwości, które narastały od miesięcy.
W sondażach był uwzględniany od dawna, ale jak na rasowego aktora i gwiazdę przystało, umiejętnie tworzył zainteresowanie swoją osobą, budował napięcie i zwroty akcji. Np. ogłosił swoje kandydowanie w skeczu, aby zostawić widzów z wątpliwościami: czy on tak na poważnie? Teraz już wiadomo, że tak. Znają go wszyscy, jest absolutnie rozpoznawalny i ma silną pozycję. Według sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii (z grudnia ub.r.) na Julię Tymoszenko w marcowych wyborach prezydenckich chciałoby zagłosować 11,9 proc., na Zełenskiego – 8,2 proc., na obecnego prezydenta Petra Poroszenkę – ledwie 6,5 proc., a na Jurija Bojko (kandydata z kręgu Janukowycza) niewiele mniej – 6,2 proc. Wśród wyborców zdeklarowanych i zdecydowanych głosować notowania Zełenskiego sięgają 15 proc.
Kampania Zełenskiego zaczęła się dawno temu, choć sam mógł wtedy nie wiedzieć, że się zaczyna naprawdę. Jesienią 2015 r., w przededniu wyborów samorządowych, w Kijowie pojawiły się namioty. Komik widniał na ulotkach i na plakatach, z których krzyczało hasło: „Żeby prosty nauczyciel mógł żyć jak prezydent, a prezydent jak nauczyciel”. Okazało się, że to zapowiedź serialu komediowego „Sługa narodu”, który trafił na ekrany dwa lata po pomarańczowej rewolucji.
W serialu Zełenski wciela się w postać nauczyciela historii Gołoborodki, nieco gapowatego, naiwnego, ale do bólu szczerego i szlachetnego. W wyniku komicznych zbiegów okoliczności pewnego ranka okazuje się, że został prezydentem Ukrainy. Mieszkający z rodzicami mężczyzna rozpoczyna swoją rewolucję.