Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Ameryka generałów

Wojsko robi politykę

Wenezuela jest dziś najmocniejszym przykładem polityzacji wojska w Ameryce Łacińskiej. Wenezuela jest dziś najmocniejszym przykładem polityzacji wojska w Ameryce Łacińskiej. Manaure Quintero/Reuters / Forum
W Wenezueli i kilku innych krajach Ameryki Łacińskiej wojsko znów staje się arbitrem w rozstrzyganiu konfliktów politycznych. To tradycja i zmora regionu.
Rola wojska w latynoskiej polityce była w przeszłości jednym z największych schorzeń tego regionu i hamulcem demokratyzacji.Yamil Gonzales/Wikipedia Rola wojska w latynoskiej polityce była w przeszłości jednym z największych schorzeń tego regionu i hamulcem demokratyzacji.

Najgorętszy konflikt, w którym bardzo wiele zależy od wojskowych, rozgrywa się obecnie w Wenezueli. Dwóch prezydentów i dwa parlamenty (!) – takie jest dzisiaj status quo – zabiegają o poparcie armii, która w najbliższych tygodniach może przesądzić, kto będzie zwycięzcą tego sporu.

Samozwańczy prezydent i zarazem przewodniczący jednego z dwóch wenezuelskich parlamentów Juan Guaidó wydał wojskowym – symboliczny raczej – rozkaz, żeby w czasie ulicznych manifestacji nie ważyli się strzelać do współobywateli. Zapowiedział też amnestię dla tych, którzy do tej pory brali udział w tłumieniu protestów przeciwko rządowi Nicolása Madura. Tę zapowiedź odczytuje się jako zachętę dla mundurowych do wypowiedzenia posłuszeństwa dotychczasowemu zwierzchnikowi, tj. prezydentowi Madurze.

Wśród przeciwników autokratycznych rządów Maduro od dawna szerzy się wiara, że wojsko jest w istocie rzeczy podzielone – tyle że informacje na ten temat są niezwykle skąpe. Przecież szeregowcy, a i zapewne niżsi oficerowie, odczuwają kryzys wywołany obłąkaną polityką gospodarczą rządu tak samo dotkliwie jak większość niedożywionych obywateli. Dlaczego więc mieliby trwać lojalnie przy obecnej władzy?

W zeszłym tygodniu generał lotnictwa Francisco Yanez jako pierwszy z wyższych szarż uznał samozwańca Guaida za legalnego prezydenta. Na dodatek ogłosił w mediach społecznościowych, że 90 proc. żołnierzy myśli w tej sprawie tak samo jak on. Bunt Yaneza ma, jak na razie, charakter symboliczny, bo to generał bez oddziałów pod swoją komendą. Do podobnych minibuntów dochodziło wcześniej, lecz były pacyfikowane przez dowódców, a niedoszli puczyści odsiadują kary więzienia. Wyższe szarże broniły do tej pory Madura, bo to dzięki obecnej władzy mają dostęp do przywilejów.

Polityka 7.2019 (3198) z dnia 12.02.2019; Świat; s. 45
Oryginalny tytuł tekstu: "Ameryka generałów"
Reklama