Mołdawia nie sprawiła niespodzianki: w wyborach do parlamentu zwyciężyli socjaliści, czyli Partia Socjalistów Republiki Mołdawii (PSRM). Nie zdobyli jednak rekordowego, blisko 50-proc. poparcia, jak wskazywały przedwyborcze sondaże. Wyborcy dali PSRM 31,3 proc. głosów, co nie wystarcza do samodzielnego rządzenia. Socjaliści stanowią polityczne zaplecze prezydenta Igora Dodona, nastawionego prorosyjsko i niechętnego europejskim ambicjom i staraniom. Przed wyborami w Kiszyniowie przeważały opinie, że zdecydowana wygrana socjalistów i utworzenie przez nich rządu to zapowiedź pewnego zerwania relacji z Brukselą i odżegnanie się od jakichkolwiek starań o integrację z UE. Jak będzie teraz, czy socjaliści zdołają utworzą rząd mniejszościowy i czy zechcą od razu rozprawić się z wyznawcami kursu proeuropejskiego?
Kto w parlamencie poza socjalistami
Tym bardziej że na drugiej pozycji znalazło się proeuropejskie ugrupowanie ACUM (Teraz), które deklaruje, że jeśli Mołdawia właśnie teraz nie wykorzysta swej szansy, to będzie historyczny błąd. Blok ACUM ma dobre 26,2 proc. poparcia, a jego liderzy Andrei Năstase i Maia Sandu również znaleźli się w parlamencie, kandydując z okręgów jednomandatowych. Wybory po raz pierwszy odbywały się w systemie mieszanym, 50 deputowanych w liczącym 101 miejsc parlamencie wybierano z list partyjnych, a pozostałych w okręgach jednomandatowych.
Trzecie miejsce przypadło rządzącej Partii Demokratycznej (PDM) Vlada Plahotniuca i premiera Pavela Filipa – dzięki 24 proc. zdobytych głosów. To i tak więcej, niż wskazywały sondaże przewidujące wyborczą porażkę, a nawet klęskę rządzących demokratów.
W parlamencie jako czwarta – z wynikiem 8,5 proc.