Izba Gmin powinna dziś głosować w sprawie umowy brexitowej, którą rząd Theresy May wynegocjował w listopadzie 2018 r., ale została potem odrzucona przez brytyjskich posłów. Jej najgorętszym punktem jest irlandzki bezpiecznik (backstop), czyli gwarancja, że po brexicie nie zostanie odtworzona „twarda granica” (celna, vatowska, z kontrolami standardów towarów) między unijną Irlandią i brytyjską Irlandią Północną. Do czasu znalezienia lepszych pomysłów (np. dzięki rozwojowi technologii) ten bezpiecznik – to jego pierwsza wersja – mógłby polegać na pozostawieniu pobrexitowej Irlandii Północnej w ramach unijnego rynku wewnętrznego. Brytyjczycy uznali to jednak za atak na swoją suwerenność poprzez wprowadzenie odrębnego statusu prawno-handlowego Irlandii Północnej w ramach Zjednoczonego Królestwa. Dlatego Unia zgodziła się jesienią 2018 r. na drugą wersję bezpiecznika, czyli unię celną całej Wielkiej Brytanii z UE, co bardzo mocno osłabiłoby (choć nie anulowało) wymóg prawnego wyodrębnienia Irlandii Północnej.
Czytaj także: Brytyjski plan B na brexit? Zupełnie jak plan A
Unia celna z UE, na którą Brytyjczyków skazuje irlandzki bezpiecznik (w drugiej wersji), to od grudnia najcięższy kłopot premier May z Izbą Gmin. Zacięci brexitowcy w jej własnej partii torysowskiej żądali, by bezpiecznik był odgórnie ograniczony w czasie (np. do 2020 r.), lub Londyn miał prawo go jednostronnie porzucić, jeśli uzna, że znalazł lepszą receptę na uniknięcie „twardej granicy” w Irlandii.