Do licznej już stawki kandydatów do nominacji prezydenckiej w Partii Demokratycznej dołączył Beto O′Rourke, 46-letni kongresmen z Teksasu. Ameryka usłyszała o nim po raz pierwszy w listopadzie ubiegłego roku, kiedy w wyborach do Senatu o mało nie wygrał z prominentnym republikańskim senatorem Tedem Cruzem. W kowbojskim stanie, twierdzy GOP, O′Rourke zdobył tylko o 2,6 proc. głosów mniej niż Cruz, w czasie swej kampanii zebrał ponad 80 mln dol., na wiecach przyciągał tłumy i natychmiast został idolem demokratów, którzy widzą w nim jedną z największych nadziei na pokonanie Donalda Trumpa w przyszłorocznych wyborach do Białego Domu.
Czytaj także: Kobiety, które chcą walczyć o Biały Dom
„Biały Obama” na prezydenta?
Ogłaszając swoje prezydenckie plany na wideonagraniu i we wcześniejszym wywiadzie z Oprah Winfrey, kongresmen zaprezentował się jako swoisty „biały Obama”. Jak były prezydent podkreślił, że nade wszystko zależy mu na budowie mostów ponad partyjnymi podziałami, zjednoczeniu kraju podzielonego na „czerwone” i „niebieskie” stany, co jego zdaniem można osiągnąć, jeśli się będzie „słuchać wzajemnie i uczyć się od siebie”, bo przecież „czy tego chcemy, czy nie, jedziemy na tym samym wózku”. Aby podobne deklaracje nie pozostały typowym w ustach polityka komunałem bez znaczenia, potrzebna jest przede wszystkim charyzma inspirująca innych do działania, a tę, sądząc po liczbie fanów, O′Rourke zdaje się posiadać.