Kancelaria prezydenta Andrzeja Dudy nie zaprosiła Władimira Putina na obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. „Wśród krajów zaproszonych nie ma Rosji” – powiedział radiu RMF FM Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta.
Nie ma łatwej odpowiedzi, czy to posunięcie słuszne. W Unii Europejskiej, wśród naszych sojuszników, prowadzi się z Putinem rozmowy polityczne, nie unika dialogu, jednak na jakiekolwiek uroczystości – co nadaje spotkaniom zupełnie inny, odświętny charakter – dzisiejszego przywódcy Rosji się nie zaprasza. Wyłamują się z tego chyba tylko Węgry. Chodzi tu o to, by dać wyraz potępienia aneksji Krymu i w ogóle tego, że Rosja ucieka się do agresji jako elementu polityki.
Czytaj także: Prof. Timothy Snyder o groźnej polityce wieczności Putina, Trumpa i Kaczyńskiego
Co oznacza brak zaproszenia dla Putina
Ponadto zawsze trzeba sobie zadać pytanie, po co się organizuje obchody rocznicowe. Odgrywają one rolę służebną wobec współczesności, generują jakiś sygnał. Putin wygłosiłby przemówienie, w którym publicznie powtórzyłby uzasadnienie swojej polityki, tak jak to zrobił kilka dni temu przy okazji rocznicy aneksji Krymu. Trudno byłoby z nim polemizować.
Z drugiej strony wkład Rosji, wówczas sowieckiej, w drugą wojnę jest niepodważalny. Brak zaproszenia spowoduje w Rosji komentarze o wrodzonej polskiej rusofobii i fałszowaniu historii na Zachodzie. Ponadto Polska musi prowadzić politykę pragmatyczną i szukać kontaktów z sąsiadem. Warszawa powinna dać jakiś publiczny wyraz temu, że wbrew oszczerczym wypowiedziom rosyjskich władz szanuje cmentarze poległych rosyjskich żołnierzy. I że potępiając politykę rosyjskiego rządu, chce dialogu ze społeczeństwem obywatelskim Rosji.
Nasz prezydent nie ma szczęścia do organizowania uroczystości, czego dał dowód na stulecie odzyskania niepodległości Polski. Może tym razem coś lepiej wymyśli. Nie ma co zapraszać Putina, ale Rosja to nie sam Putin. Kogoś z Rosji zaprosić trzeba.
Czytaj także: Putin niczym mafijny boss?