Donald Trump i jego fani świętują zwycięstwo – specjalny prokurator Robert Mueller nie znalazł dowodów, że prezydent lub jego współpracownicy koordynowali z Rosją poczynania jej agentów, kiedy ci pomagali mu w wygraniu wyborów. Nie uznał też ostatecznie, że Trump utrudniał pracę wymiaru sprawiedliwości, chociaż prezydent zwolnił szefa FBI badającego tę sprawę i wielokrotnie podważał publicznie sens śledztwa specjalnego prokuratora. Mueller zakończył je, nie ogłaszając nowych zarzutów przeciw nikomu, a żadna z kilkudziesięciu osób, które je wcześniej usłyszały, w tym najbliżsi doradcy Trumpa, nie jest oskarżona o zmowę z Rosjanami. Prokurator nie oskarżył również nikogo z rodziny prezydenta, chociaż spekulowano, że może to spotkać jego zięcia, Jareda Kushnera.
Mueller nie pomoże więc demokratom w przedterminowym usunięciu Trumpa z urzędu w drodze impeachmentu. Wypowiedzi polityków demokratycznych sugerują, że będą nękać prezydenta dochodzeniami w Kongresie w sprawie kontaktów rosyjskich i szemranych interesów z czasów jego kariery deweloperskiej. Będą też nagłaśniać śledztwa prowadzone wciąż przez prokuratorów w Nowym Jorku, którzy badają przekręty bankowe Trumpa i odpłacanie się kobietom za milczenie na temat schadzek. Powinni to robić, gdyż to psi obowiązek opozycji, ale należy im życzyć, żeby nie był to główny wątek kampanii demokratycznych kandydatów do Białego Domu. Kłopoty Trumpa z prawem nie za bardzo bowiem interesują przeciętnych Amerykanów, bo zdążyli się już przyzwyczaić, że ich prezydent nie jest wzorem moralnych cnót. Do wygrania wyborów w 2020 r. potrzeba będzie bardziej kreatywnych metod.