Zachowała się perfekcyjnie. W obliczu strzelaniny w mieście Christchurch, gdzie 15 marca w dwóch meczetach samotny zamachowiec zgładził 50 osób, nowozelandzka premier zrobiła więcej niż lider w takim momencie zrobić powinien. Wykroczyła poza zalecenia podręczników zarządzania kryzysowego. Przede wszystkim bez żadnej zwłoki jasno wyznaczyła granice, prezentując przy tym i twardość, i współczucie. Kwestie bezpieczeństwa przekazała innym członkom rządu. Sama zajęła się udzielaniem bliskim ofiar bezwarunkowego wsparcia i objaśniła rodakom, jak widzi sytuację.