Ubiegły piątek był w Algierii znowu dniem ogromnych manifestacji – tym razem pierwszych manifestacji po dymisji prezydenta Abdelaziza Butefliki. Ogromny tłum wyległ na ulice Algieru, a także Oranu, Konstantyny i Annaby, ale nie tylko tych największych miast kraju. Nawet oficjalna algierska agencja informacyjna APS podała, że manifestacje odbywały się w 41 regionach, a więc niemal w całej Algierii.
Gaed Salah, strażnik reżimu i klientelizmu
To siódmy tydzień pokojowych manifestacji. To, że szef sztabu generalnego Algierii generał Ahmed Gaed Salah wymusił odejście Butefliki, oznacza zaledwie cień zwycięstwa manifestantów. Zgadzają się oni zapewne z oceną politologa Mohameda Sifaouiego (autora książki „Dokąd zmierza Algieria?”), że generał Gaed Salah, dotąd wierny Buteflice, porzucił go tylko po to, by zapewnić przetrwanie całemu dotychczasowemu reżimowi. Salah – twierdzi Sifaoui – jest wrogiem demokracji, jest skorumpowany bardziej niż sam Buteflika, zły i niebezpieczny dla ludzi. Wybory nowego prezydenta – pod jego nadzorem – nie przyniosą zmiany.
Manifestanci chcą demokracji i wolności, chcą położenia kresu „systemowi”. Co to oznacza? Ów system to klan ludzi, którzy łamiąc demokrację, opanowali kraj, tworząc mechanizm przejmowania dla siebie wszystkich korzyści i zysków. Swoją władzę oparli na klientelizmie, opłacaniu wysługującego się im aparatu państwa, a w tym przede wszystkim armii, sił bezpieczeństwa i oligarchii gospodarczej.