Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Generał Wolters zbuduje Fort Trump?

Generał lotnictwa Tod Wolters przejął wachtę na najważniejszym posterunku w Europie. Generał lotnictwa Tod Wolters przejął wachtę na najważniejszym posterunku w Europie. vsrž. Gatis Indrēvics, Latvijas armija / Flickr CC by 2.0
Generał lotnictwa Tod Wolters przejął wachtę na najważniejszym posterunku w Europie. Za jego kadencji Amerykanie zwiększą obecność swoich wojsk w Polsce.

NATO od piątku ma nowego dowódcę. Kadencję Naczelnego Dowódcy Sojuszniczego w Europie (SACEUR) gen. Tod Wolters zaczynał w chwili, gdy w Polsce trwała defilada pod hasłem „Silni w sojuszach”. Uroczystość w sztabie SHAPE w belgijskim miasteczku Mons była dużo skromniejsza niż ta w Warszawie, ale w rzeczywistości dla polskiego bezpieczeństwa ważniejsza. Nadzór nad militarnym bezpieczeństwem Europy Wolters przejął z rąk gen. Curtisa Scaparrottiego. Kiedy kończył krótkie przemówienie, odwrócił się do poprzednika, mówiąc: „Vigilance endures” (Czujność trwa). W godle dowództwa jest podobne hasło, po łacinie: vigilia pretium libertatis – czujność jest ceną wolności. Gen. Wolters będzie czuwał przez następne trzy lata.

NATO nie może dać się zaskoczyć

Jego poprzednik, generał wojsk lądowych Curtis Scaparrotti, przekazał sojuszniczy posterunek w stanie podwyższonej gotowości. Liczba i skala ćwiczeń, patroli morskich i powietrznych, przebudowa i powiększanie dowództw, jakie uruchomiono za jego kadencji, nie mają precedensu od zakończenia zimnej wojny. Wzrasta aktywność wojsk USA w Europie, a sojusznicy – mimo problemów z obiecanymi wydatkami – w dużym stopniu dzielą między siebie obowiązki wspólnej obrony.

Za czasów Scaparrottiego do Europy wróciły amerykańskie czołgi, na Bałtyk i Morze Czarne regularnie zaglądają sojusznicze okręty, a obszar Obwodu Kaliningradzkiego i Krymu jest praktycznie stale monitorowany z powietrza przez samoloty i bezzałogowce. Na wschodniej flance rozmieszczone zostały wielonarodowe bataliony, a na lotniskach dyżurują gotowe do lotu myśliwce. W ciągu trzech lat dokonała się rewolucja czujności. NATO nie chce i nie może dać się zaskoczyć.

Nowy przywódca sojuszu

Wolters to już trzeci głównodowodzący sojuszu od czasu rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie, która zmieniła Europę i NATO. Szok dla bezpieczeństwa przyszedł za czasów gen. Philipa Breedlove′a, również lotnika. To on musiał odpowiedzieć jako pierwszy na akt wojny w bezpośrednim sąsiedztwie terytorium, za którego integralność odpowiada.

Breedlove ciągle nie opowiedział nikomu w szczegółach, jak wyglądały te wiosenne dni 2014 r., kiedy z pomocą zwiadu satelitarnego, lotniczego i zapewne korzystając z siatek wywiadowczych w terenie, obserwował zaskakującą inwazję zielonych ludzików i śledził trasy dziwnych konwojów na Ukrainę.

Od dyplomatów można usłyszeć historię, jak któregoś dnia wszedł na posiedzenie Rady Północnoatlantyckiej, wypowiadając tylko trzy słowa: „Już po Krymie” (Crimea is taken), po czym wśród zgromadzonych ambasadorów państw NATO zapaść miała grobowa cisza. Ale Breedlove w ciągu paru dni podjął decyzje, które w zasadzie stały się podstawą tego, co dokonało się w kolejnych latach – posłał amerykańskich żołnierzy pod granicę Rosji. Wtedy był to bardziej sygnał polityczny, później obudowany realnymi wojskowymi zdolnościami, sojuszniczą filozofią i pieniędzmi. Gen. Wolters stoi właśnie przed kolejnym etapem adaptacji NATO połączonej z obecnością wojsk USA na wschodniej flance, w tym w Polsce.

W tym miejscu trzeba przypomnieć, że SACEUR nosi na głowie jeszcze jeden „kapelusz”. Poza rolą najważniejszego żołnierza w sojuszu (formalnie ten tytuł należy się szefowi komitetu wojskowego NATO) jest europejskim dowódcą regionalnym sił zbrojnych USA. A raczej na odwrót – to stanowisko głównodowodzącego NATO jest tożsame ze stanowiskiem dowódcy EUCOM, jednego z sześciu amerykańskich dowództw obszarowych odpowiedzialnego formalnie za Europę, a faktycznie za „pół świata”.

Jerzy Baczyński: NATO, godzina zero

Rzecznik interesów USA

Z europejskiej perspektywy najważniejsze jest to, że ów dowódca ma w swoim obszarze odpowiedzialności Rosję i patrzy na nią z perspektywy kolektywnej obrony i odstraszania NATO, jak też interesów USA. Dlatego jak mało które stanowisko wojskowe jest to rola de facto polityczna, a amerykańsko-natowski dowódca może być porównywany do najważniejszego ambasadora USA w Europie.

W drugą stronę działa zaś jako rzecznik interesów sojuszu w Waszyngtonie i reprezentant konsensusu, nie zawsze w 100 proc. odpowiadającego wizji urzędującego głównodowodzącego, czyli prezydenta USA.

W czasie kongresowych wysłuchań doby Donalda Trumpa gen. Scaparrotti taką właśnie rolę odgrywał. Umiejętność manewrowania wyniesiona z walk powietrznych na pewno się przyda, choć akurat gen. Wolters latał potężnym, lecz mało zwinnym F-15 i cele atakował z dystansu.

Czytaj także: Polska droga do NATO i kadr, który zniknął

Gen. Wolters urodził się w NATO

Gen. Wolters tak naprawdę urodził się w NATO. Pochodzi z wojskowej rodziny, jego ojciec był pilotem myśliwców F-102 (awansował nawet na generała) i stacjonował w amerykańskiej bazie w Bitburgu w Niemczech. Baza była w użyciu przez 40 lat zimnej wojny, zamknięto ją w 1994 r.

Ale młody porucznik Tod zdążył powrócić tam na swoim F-15 w latach 80. W kolejnych dekadach brał udział w operacjach lotniczych w wojnach w Iraku i Afganistanie, ma na karku 40 lat doświadczenia wojskowego i pełnił funkcje sztabowe pozwalające mu obyć się z politykami – zawsze na szczycie łańcucha kierowania.

Ostatnie lata służby spędził w Niemczech – w Ramstein jako dowódca sił powietrznych w Europie i topowe w Afryce, a jednocześnie jako szef sojuszniczego centrum doktryn sił powietrznych w Kalkar. W tej ostatniej roli gen. Wolters koordynował proces wdrażania w Europie nowego typu samolotu – F-35, który w różnych wersjach zamówiło i zaczyna użytkować kilka krajów NATO: Wielka Brytania, Włochy, Norwegia, Holandia, Dania, Belgia. Jako dowódca amerykańskiego lotnictwa w Europie zatwierdzał niezapowiadane misje myśliwców przewagi powietrznej piątej generacji F-22 Raptor i w porozumieniu z dowództwem strategicznym koordynował ćwiczebne misje bombowców na wschodniej flance sojuszu. Rosyjskie propagandowe media wystawiają mu jak najgorszą opinię, co chyba jest nie najgorszą rekomendacją.

Jak generał widzi rolę Polski w NATO

Zanim Tod Wolters objął stanowisko, które najprawdopodobniej zwieńczy jego wojskową karierę (ma 59 lat), przed senacką komisją do spraw sił zbrojnych obszernie przedstawiał swoją ocenę sytuacji bezpieczeństwa w Europie. Na 36 stronach odpowiadał na pisemne pytania senatorów, był również przepytywany ustnie. Każde takie wysłuchanie to kopalnia wiedzy o zamiarach i podejściu Amerykanów do NATO oraz współpracy wojskowej z krajami Europy, a przede wszystkim o tym, co sami chcą mieć do dyspozycji „w teatrze działań”.

Generał został wprost zapytany, jak ocenia znaczenie Polski dla NATO i co Amerykanie powinni zrobić, by wzmocnić odstraszanie Rosji z polskiego terytorium. Wolters odparł, że pozycja Polski – graniczącej z Obwodem Kaliningradzkim, Białorusią i Litwą – jest absolutnie kluczowa. Przypomniał, że stacjonuje już u nas amerykański kontyngent w ramach sił NATO oraz rotacyjna brygada pancerna.

Wzmocnienie odstraszania jego zdaniem należy realizować poprzez logistykę, środki rozpoznania i łączności, polepszenie zdolności rażenia i połączenie radarowych sieci obrony powietrznej i antyrakietowej. O dodatkowych dużych jednostkach w tym kontekście nie wspomniał, ale jest jasne, że gdy mowa o rażeniu, chodzić może o dywizjon artylerii rakietowej, gdy o rozpoznaniu – o pododdział wykonujący np. misje bezzałogowców, a gdy o logistyce – to w grę wchodzą dodatkowe jednostki zabezpieczenia i zaopatrzenia wojsk. Wizja wielkiego Fortu Trumpa się z tego nie wyłania, ale też od dłuższego czasu o niczym takim mowy nie ma. Chodzi raczej o danie lepszych narzędzi wojskom już stacjonującym w Polsce, ewentualnie o zapewnienie szybkiego przerzutu dodatkowych.

Czytaj także: Myślenie o niewyobrażalnym. NATO bez USA

Zadania dla nowego dowódcy

Ale oczywiście to nie Polska dominuje wśród wyzwań generała. Nazwa naszego kraju pojawia się w kongresowym zapisie 10 razy – słowo Rosja ponad sto. Wszystko w kontekście tego, co robi Putin, ale także tego, jak reaguje Trump – poprzez jego wizję globalnej rywalizacji (i konfliktu) mocarstw, zapisaną w doktrynie bezpieczeństwa USA.

Gen. Wolters ma tę strategię realizować przede wszystkim przez odzyskanie konwencjonalnej przewagi nad Rosją dzięki wysiłkom Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników. Dlatego Wolters widzi potrzebę wzmocnienia podległych mu sił w środki rozpoznania, walki morskiej i podwodnej, systemy antyrakietowe, odnowienie zapasów kluczowej amunicji, więcej misji samolotów piątej generacji, inwestycje w broń hipersoniczną i cyberobronę.

Za najważniejsze luki uznał niewystarczającą liczbę okrętów do wykrywania i zwalczania rosyjskich okrętów podwodnych, brak samolotów piątej generacji i artylerii dalekiego zasięgu (rakietowej). Jeśli chodzi o zagrożenia ze strony Rosji, za najważniejsze uznał aktywność okrętów podwodnych i zapowiedzi wprowadzenia na uzbrojenie pocisków hipersonicznych. Odzyskiwanie inicjatywy i przewagi ma nie tylko dotyczyć kwestii ściśle wojskowych, generał jest wyczulony na innego rodzaju rosyjskie wpływy – i zamierza je aktywnie zwalczać. Wolters zapewnił senatorów, że chce być gotowy na wojnę z Rosją – po to, by jej uniknąć.

Żeby było to możliwe, gen. Wolters musi walczyć przede wszystkim o pieniądze, ludzi i uwagę decydentów. Jak każdy dowódca tej rangi najważniejszą batalię toczy co roku w Kongresie – o budżet. Już widać, że nie ma łatwo. W planie na rok finansowy 2020 Biały Dom zredukował – choć nieznacznie – finansowanie europejskiej inicjatywy odstraszania, czyli funduszu na obecność dodatkowych wojsk USA w Europie i ćwiczenia. Wolters przyznał, że ma z tym problem, a zmniejszone finansowanie opóźni planowane przedsięwzięcia. Podobnie obcięcie inwestycji wojskowych w Europie przez Pentagon, któremu Donald Trump zlecił poszukiwanie funduszy na budowę granicznego muru. Jako lotnika niepokoi go też opóźnienie programu doposażania europejskich lotnisk w sprzęt zabezpieczający amerykańskie siły powietrzne na wypadek konfliktu.

Mimo tych przyziemnych problemów dało się wyczuć, że Kongres to reduta NATO na arenie politycznej walki w USA. Płynące jakiś czas temu z Białego Domu plotki o możliwym wycofaniu się Ameryki jeszcze wzmocniły transatlantycki sojusz Kapitolu ze Stuttgartem (bo tam rezyduje EUCOM) i Mons. Jednak w chwili gdy Wolters objął stanowisko, do tego „domowego” frontu walki o pieniądze doszedł front w NATO. Wymóg przeznaczania 2 proc. PKB na obronność to nadal niespełniony cel i pierwszoplanowy obszar sporu Trumpa z Europą. Gdy rozmowa będzie dotyczyć wydatków, gen. Wolters nie będzie dobrym wujkiem z Ameryki. Nawet jeśli trzeba będzie się pokłócić – mimo trwających w różnej formie cały rok obchodów 70-lecia sojuszu.

Wolters przejdzie do historii

Czujny dyżur Woltersa na posterunkach w Mons i Stuttgarcie upłynie więc na wzmacnianiu siły i gotowości wojsk USA w Europie i całego NATO – głównie pod kątem starcia z Rosją, w zgodzie z doktryną siłowej dominacji Trumpa. Dlatego to, co widzieliśmy przez ostatnie trzy lata, było zaledwie preludium, a można mieć pewność, że zobaczymy więcej – wojska, technologii militarnej, szybkości przemieszczania, niekonwencjonalnych i klasycznych form pokazywania siły.

Już wiadomo, że w 2020 r. Stany Zjednoczone przeprowadzą niespotykane do tej pory podwójne ćwiczenia Defender – jednocześnie na Pacyfiku i w Europie. Część europejska ma być zgrana z ćwiczeniami na wschodniej flance, w tym z polską Anakondą. Na razie nieoficjalnie mówi się o tym, że Defender będzie nieco przypominał zimnowojenny Reforger, czyli przerzut dużej liczby wojska do Europy w trybie alarmowym. Liczby zapewne będą mniejsze, ale szybkość może być większa, a sposób przeprowadzenia tego wzmocnienia zdolności – zaskakujący.

Niewykluczone, że część przebazowanych sił i sprzętu zostanie na dłużej, może na stałe. Dopiero od 2021 r. plany wzmacniania amerykańskiej obecności w Polsce mają szansę być zapisane w budżecie Pentagonu – w budżecie 2020 nie ma o tym wzmianki. Ale cokolwiek ma się zdarzyć, zdarzy się za kadencji Woltersa. Jeśli się rzeczywiście zdarzy, jego nazwisko przejdzie do historii.

Czytaj także: Jakie będą dwie nasze następne dekady w NATO?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną