Kiedy w latach 30. na horyzoncie brytyjskiej polityki pojawił się Oswald Mosley ze swoim ugrupowaniem otwarcie sprzyjającym Hitlerowi i jego nowym porządkom, uzyskał on niewielkie wsparcie kilku renegackich rodów arystokratycznych. Reszta publiczności potraktowała go tak, jak na to zasłużył: jako dziwaka – „nazistę z księżyca” – którego umiłowanie autorytarnych metod nie przystaje do brytyjskiej tradycji parlamentarnej.
Nie znaczy to, rzecz jasna, że Zjednoczone Królestwo to arkadia wolna od rasizmu i suprematystycznych ideologii w Kiplingowskim stylu „brzemienia białego człowieka”; cała kolonialna historia Wysp podszyta jest przekonaniem o wyższości białej rasy.