Wyobraźmy sobie dwa kraje rozwinięte. W bogatej Banksterii nierówności w dochodach są olbrzymie, podatki niskie, a zabezpieczenia socjalne słabe. Jeśli młody Banksterczyk ma w przyszłości żyć na godnym poziomie, skończenie studiów stanowi absolutne minimum. Młodzi ludzie bezwzględnie rywalizują o dobre miejsca w szkołach, a potem w pracy. Zwycięzcy biorą za to wszystko i zarabiają dobrze, patrząc z ulgą i poczuciem wygranej na tych, którym się nie udało.
W drugim kraju – nazwijmy go Socdepią – są bardzo wysokie podatki, małe nierówności, finansowana szczodrze ze środków publicznych służba zdrowia, zasiłki dla bezrobotnych i państwowe emerytury.