Donald Trump jeszcze się wstrzymuje. Po przypisanych Iranowi atakach na tankowce w Zatoce Omańskiej i zestrzeleniu przez irańską rakietę bezzałogowca sił powietrznych USA najpierw wydał rozkaz odwetu, a potem niespodziewanie go cofnął, kiedy okręty wyszły już na pozycje, a samoloty odliczały do startu. Na publiczny użytek przedstawił wzruszającą historyjkę, jak to upewniony przez wojskowych, że w nalotach zginie około 150 osób, uznał, że to za wysoka cena za wartego 100 mln dol. Global Hawka. Po kolejnym incydencie Amerykanie zniszczyli za pomocą elektronicznego systemu irańskiego drona, który zbliżył się do okrętu z dwoma tysiącami marines na pokładzie.
Gdyby chodziło tylko o drony, rachunki byłyby wyrównane. Ale Teheran zaczął pełzającą blokadę cieśniny Ormuz, najważniejszego szlaku eksportu ropy i gazu. W lipcu zatrzymał dwa brytyjskie tankowce, co skłoniło Londyn do ekspresowego wysłania w misję ochronną niszczyciela i apelu o pomoc do Europejczyków. Najważniejsze jednak, że Iran łamie porozumienie nuklearne z 2015 r. i wzbogaca uran ponad dozwolone limity. To forma protestu, bo po odrzuceniu porozumienia przez Stany Zjednoczone i nałożeniu sankcji gospodarka Iranu bardzo cierpi, a reszta sygnatariuszy nie jest w stanie pomóc.
W przychylnych stolicach unijnych zapanowała konsternacja, w USA i Izraelu – furia. Bolesne doświadczenia Ameryki w Iraku i Afganistanie nie zachęcają do kolejnego gorącego konfliktu. Ale Donald Trump jest mało przewidywalny, rzadko słucha doradców, u progu wyborów może mieć różne kalkulacje, a napięcie wokół Iranu rośnie. Jak zatem wyglądałby prawdopodobny scenariusz?
Najpierw przylecą Duchy
Bombowce strategiczne B-2 Spirit wystartują z bazy Whiteman w Kansas. To jedyne na świecie bombowce klasy stealth, trudno wykrywalne, ale powolne.