Świat

Wejdą?

Hongkongowi grozi pacyfikacja?

Hongkong: władze i państwowe, i miejskie, zamiast obniżać napięcie, prowokują demonstrantów. Hongkong: władze i państwowe, i miejskie, zamiast obniżać napięcie, prowokują demonstrantów. Eloisa Lopez/Reuters / Forum
Spieszmy się kochać Hongkong, przynajmniej taki, jaki znamy.

Jeszcze kilka miesięcy temu pacyfikacja zbuntowanej, na wpół niezależnej metropolii wydawałaby się niemożliwa, ale dziś nie jest to wcale tak nieprawdopodobne. Protesty trwają od marca, gromadziły miliony obywateli i nie słabną. Zaczynało się od pokojowych okupacji i śpiewania chrześcijańskiego psalmu, teraz w ruch regularnie idą kamienie, koktajle Mołotowa z jednej oraz pałki i gaz łzawiący z drugiej strony. W pierwszych dniach sierpnia zorganizowano strajk generalny, który sparaliżował metro i dworce autobusowe, tysiące manifestowały w hali lotniska, jednego z najważniejszych w Azji. Z reprezentacyjnego masztu zerwano flagę Chińskiej Republiki Ludowej i utopiono w morzu.

Do pierwotnego postulatu porzucenia reformy prawa ekstradycyjnego, pozwalającego na dowolne przekazywanie obywateli miasta chińskiemu wymiarowi sprawiedliwości, doszły nowe, w tym sprzeciw wobec metod działania policji. Aresztuje ona manifestantów, ale nie reaguje, gdy protestujących biją miejscowe tituszki, termin ten poznaliśmy przy okazji kijowskiego euromajdanu, w Hongkongu to członkowie prawdopodobnie przestępczych triad. Pytanie, kiedy cywilne bojówki, uzbrojone w kije bejsbolowe i paletki do ping-ponga, zostaną zastąpione przez siły poważniejsze.

Napływają informacje o koncentracji oddziałów wojska przy granicy z miastem. Hongkoński garnizon chińskiej armii, liczący 6 tys. ludzi, pochwalił się niedawno krótkim filmem przedstawiającym sprawność jednostki, m.in. w rozbijaniu demonstracji. Przy czym żołnierze z filmu oddają serie z ciężkich karabinów maszynowych, sprawnie rozwijają drut kolczasty i raźno maszerują z tarczami, krzycząc: „cofnąć się”.

Władze i państwowe, i miejskie, zamiast obniżać napięcie, prowokują demonstrantów. Chyba celowo, bo kiedy sytuacja wymknie się spod kontroli albo sprawi, że komuniści wyjdą na fajtłapów, niepotrafiących uporządkować miasta, siłowa interwencja okaże się niezbędna.

Polityka 32.2019 (3222) z dnia 06.08.2019; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Wejdą?"
Reklama