„Polityka”. Pilnujemy władzy, służymy czytelnikom.

Prenumerata roczna taniej o 20%

OK, pokaż ofertę
Świat

Płoną lasy w Indonezji

Smog w Singapurze. Smog w Singapurze. Munshi Ahmed/Bloomberg / Getty Images

Od lipca płoną indonezyjskie lasy i torfowiska, w sumie ogień objął obszar większy niż Bory Tucholskie. Podkładają go ludzie, ma oczyszczać miejsce pod plantacje palmy olejowej i uprawianej na drewno akacji. Gryzącym dymem oddychają miliony mieszkańców Borneo i Sumatry, mgły zmniejszają widoczność, ograniczają ruch lotniczy i nie są jedynie indonezyjskim zmartwieniem. W połowie września także w Malezji z ich powodu zamknięto tysiąc szkół. Dotarły do Tajlandii i dumnego ze swojej czystości Singapuru, gdzie wskaźnik zanieczyszczenia powietrza był na najwyższym poziomie od trzech lat.

Historia powtarza się co roku wraz z końcem pory suchej. Ale o ile do niedawna smog uznawano przede wszystkim za zagrożenie zdrowotne, o tyle teraz każdy rząd, który dopuszcza do rozległych leśnych pożarów, staje pod pręgierzem społeczności międzynarodowej, zaniepokojonej ich wpływem na klimat i galopujący zanik gatunków. A w lasach na równiku jest ich szczególnie dużo.

Prezydent Joko Widodo przyznał, że w tym roku władze znów zaniedbały przygotowania, ale teraz robią, co mogą, by ograniczyć skutki kryzysu. Policja aresztowała setki domniemanych podpalaczy, głównie drobnych rolników. W akcji gaśniczej uczestniczą tysiące strażaków, dziesiątki samolotów i ochotnicy, m.in. studenci. Ale trudno trwale uporać się z problemem, dopóki nie zmieni się sposób zarządzania indonezyjską przyrodą i nie zostanie ograniczony wpływ wielkich przedsiębiorstw rolniczych na politykę.

Polityka 39.2019 (3229) z dnia 24.09.2019; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 10
Reklama