Szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz w ostatniej kampanii wyborczej poparł Petro Poroszenkę, a nawet wystartował z jego list. Nie wszedł do parlamentu, ale deklaracja była oczywista.
Dr Wiatrowycz jest symbolem polityki historycznej uprawianej przez Poroszenkę. Był też obwiniany o pogorszenie stosunków z Polską. Starał się przywrócić pamięć o uczestnikach ruchów wyzwoleńczych i uczynić z nich bohaterów, co w Polsce budziło sprzeciw, ponieważ obejmowało członków UPA. Wiatrowycz twierdził jednak, że nie ma w tym nic antypolskiego. A Wołyń nie był ludobójstwem, tylko drugą polsko-ukraińską wojną. W 2017 r. Wiatrowycz krytykował brak reakcji polskich władz na niszczenie ukraińskich upamiętnień na Podkarpaciu. Reakcją urzędową Kijowa było wstrzymanie zezwoleń na ekshumacje poległych Polaków i polskie upamiętnienia na Ukrainie. Ten zakaz, obowiązujący do dziś, do reszty zaszkodził relacjom Warszawy i Kijowa.
Wołodymyr Zełenski nie przywiązuje tak wielkiej wagi do polityki historycznej, mógł więc bez żalu poświęcić Wiatrowycza. Nie jest natomiast oczywiste, czy to odwołanie było jednym z punktów rozmowy Andrzeja Dudy z Zełenskim podczas jego pobytu w Warszawie z okazji 80. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej i czy w pakiecie przedstawionym przez polskiego prezydenta było także zwolnienie Sławomira Nowaka, ministra transportu z czasów Donalda Tuska, który na Ukrainie znalazł pracę jako szef budowy autostrad. Co w zamian mógł obiecać Duda, pewnie dowiemy się wkrótce.