Ekshumacja generała Francisco Franco przebiegła bez zakłóceń. W zeszły czwartek szczątki zmarłego w 1975 r. dyktatora wydobyto z grobowca w monumentalnej Dolinie Poległych i przewieziono helikopterem do znajdującego się 50 km dalej El Pardo, gdzie zostały złożone w krypcie obok jego żony. Wszystko dzięki wrześniowej decyzji Sądu Najwyższego oraz złamaniu oporu zarządzającego Doliną benedyktyńskiego przeora, który wcześniej odgrażał się, że nie wpuści ekipy technicznej na teren bazyliki.
Przeor Santiago Cantera miał tylko trzy lata, gdy dyktatora pochowano w centralnym miejscu Doliny, ale poglądy ma jak za najlepszych czasów reżimu. Jeszcze przed włożeniem habitu dwukrotnie był kandydatem na listach wyborczych faszystowskiej Falangi. Cantera uważa, że Dolina Poległych to „symbol pojednania”, choć tysiące lewicowych ofiar Franco złożono tam przymusowo i bez zgody rodzin. O budujących ją więźniach mówił, że „warunki mieli lepsze, niż się spodziewali”. A uchwalone przez lewicę Prawo Pamięci Historycznej, które pozwala identyfikować zwłoki leżące w masowych grobach (jedyny kraj na świecie, gdzie jest ich więcej, to Kambodża), nazwał „zemstą za przeszłość”. Co listopad w Dolinie odprawia mszę za duszę generała.
Tańce z zakonnicą
Zachowanie Cantery było kłopotem dla hiszpańskiego episkopatu, który nieoficjalnie zgodził się na ekshumację i był przeciwny przenosinom Franco do madryckiej katedry Almudena (czego chciała opłacająca tam kryptę rodzina dyktatora). Wszystko po to, żeby wreszcie odciąć się od wizerunku sojusznika faszystowskiego reżimu, przez który Kościół stracił w Hiszpanii rząd dusz.
Przypadające na 15 sierpnia Święto Matki Boskiej Zielnej jest jedną z najważniejszych uroczystości w Hiszpanii: obchodzone jest wtedy nie tylko wniebowstąpienie Maryi, ale równocześnie święto patronki tysięcy miast i miasteczek w całym kraju.