W Londynie półżartem mówi się, że premier Boris Johnson to pierwszy więzień polityczny na Wyspach od czasów chwalebnej rewolucji z XVII w. Trochę w tym prawdy. Jego rząd nie ma większości w parlamencie. Izba Gmin wciąż nie ratyfikowała żadnej umowy brexitowej. A jednocześnie nie zgadza się na przyspieszone wybory, które zapewne pozwoliłyby na wyjście z kryzysu. Johnson do tego stopnia czuje się uwięziony na 10 Downing Street, że niedawno rozważał złożenie wotum nieufności wobec własnego rządu.