Europejska Partia Ludowa (EPL), czyli międzynarodówka centroprawicy, wybierze nowego szefa 20 listopada na kongresie w Zagrzebiu. Od 2013 r. przewodniczącym jest Francuz Joseph Daul, który wcześniej budował karierę jako europoseł specjalizujący się w polityce rolnej i jako szef frakcji EPL w Parlamencie Europejskim. Poprzednikiem Daula od 1990 r. do śmierci w 2013 r. był dawny premier Belgii Wilfried Martens.
Kadencje szefa EPL i reszty prezydium międzynarodówki są odnawiane co trzy lata. Donald Tusk jako szef Rady Europejskiej i członek EPL jest teraz z urzędu jednym z jej wiceszefów, podobnie jak przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.
Czytaj też: Tusk oczyszcza pole. Czy opozycja zda egzamin dojrzałości?
Jeśli Tusk zechce, to wygra
Tusk oficjalnie nie zdeklarował się jeszcze jako pretendent do posady po Daulu (który od dawna zapowiadał odejście), ale jego kandydaturę w październiku zgłosiła Platforma Obywatelska. Choć do EPL należą też ugrupowania niemające reprezentacji w Parlamencie Europejskim, to waga głosu poszczególnych partii zależy od liczby europosłów. Dlatego wybór Tuska w Zagrzebiu, o ile potwierdzi kandydowanie, jest niemal pewnikiem. Ostatniego lata starania o ten fotel rozważał znany bawarski chadek Manfred Weber (dziś szef frakcji EPL), ale zastrzegał, że wycofa się, jeśli Polak zdecyduje się na start. Dziś wiadomo, że żaden inny liczący się polityk nie podjąłby się rywalizacji z kończącym drugą kadencję „prezydenta Europy” Tuskiem.
W kraju dość popularny był pogląd, że Tusk mógłby łączyć rolę szefa EPL z udziałem w wyborach prezydenckich, a w razie wygranej – z powrotem do Warszawy w 2020 r.