Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Lindsay Hoyle, nowy spiker Izby Gmin. Będzie spokój. I nuda?

Lindsay Hoyle (na zdjęciu stoi) nowym spikerem Izby Gmin Lindsay Hoyle (na zdjęciu stoi) nowym spikerem Izby Gmin Jessica Taylor/UK Parliament/Handout via Xinhua / Forum
Czy 62-letni laburzysta Lindsay Hoyle, dobroduszny Anglik z północy, poradzi sobie z posłami i ministrami tak dobrze jak z domową menażerią? Ma papugę o imieniu Boris, którą nauczył okrzyku „Order, order!”, żółwia Maggie, rottweilera Gordona i kota Patricka.

Przed przerwą przeznaczoną na kampanię wyborczą (Brytyjczycy idą do urn 12 grudnia) Hoyle zdążył już pokierować obradami. Były to jednak tylko dwa dni. Prawdziwa próba ognia czeka go w styczniu. Będzie miał ręce pełne roboty, bo to krótko przed terminem akceptacji unijnych warunków brexitu. Izbę czeka wiele gorących dyskusji proceduralnych i głosowań – jak poradzi sobie nowy spiker?

Adam Szostkiewicz: Boris, do rowu!

Hoyle za Bercowa

Hoyle obiecał, że izba „zmieni się na lepsze i będzie znów szanowana na świecie”. Mówił o potrzebie „zmycia z niej skazy”. To zapewne aluzja do nie zawsze zrozumiałych kłótni o brexit, ale i przytyk do agresywnego stylu jego poprzednika Johna Bercowa, który podjął wiele kontrowersyjnych decyzji, a na ostatniej prostej parę razy wyraźnie ułatwił życie przeciwnikom brexitu. Hoyle zastrzegł tymczasem, że Izba nie może być zdana na kaprysy jednego człowieka.

Pochodzi z północy Anglii i nie ujawnia swojej opinii o brexicie (to zresztą rejony, gdzie wielu robotników poparło rozwód z UE, porzucając Partię Pracy na rzecz Partii Brexitu i konserwatystów). Nie zdradził też, jak głosował w 2016 r. Za to przypodobał się ostatnio konserwatystom, blokując poprawkę o obniżeniu wieku wyborców do 16 lat. Być może to właśnie zdecydowało o tak licznym poparciu dla niego.

Pogodny, prostolinijny, nieco milczkowaty Hoyle ma zupełnie inny charakter niż zaczepny Bercow, choć i on potrafi boleśnie zażartować z niesubordynacji posłów. Zdarzyło mu się niemal ryknąć na zielonych, gdy nucili „Odę do młodości”.

Ale zwykle nie podnosi głosu. Działa po dobroci. Nawet Boris Johnson powitał nowego spikera (popartego ponad setką głosów) peanami na cześć jego „grzeczności i dobroduszności”. Może zmieni zdanie, gdy Hoyle zacznie wydawać orzeczenia niekorzystne dla konserwatystów. O ile wystarczy mu charakteru. Hoyle’a czeka też pojedynek z maszynerią Downing Street i doradcą premiera Dominikiem Cummingsem.

Trudno o dobrego spikera

Nowego spikera koledzy do fotela doprowadzili siłą. To tradycja sięgająca czasów, gdy spikerzy byli posłańcami wieści od parlamentu dla króla. Nie zawsze były to rzecz jasna wiadomości dobre. Od 1394 r. do 1535 siedmiu spikerów zapłaciło za to głową (dosłownie). Nic dziwnego, że czasem trudno było znaleźć kandydatów na tak ryzykowny urząd. Podobno wzorem dla Hoyle’a jest spiker William Lenthal, który przetrwał wojnę domową, ścięcie Karola i pierwszy protektorat Cromwella, a zarazem zdołał utrwalić prymat parlamentu nad monarchią.

Nowy spiker zapewnia, że zadba o prawo wypowiedzi dla każdego. Czy tak zapracuje na autorytet? Bercow uwłaszczył szeregowych posłów, pozwalając im przemawiać i szachować rząd poprawkami i różnymi inicjatywami. Gdyby nie ustawa odrzucająca rozwód no deal, którą opozycja uchwaliła dzięki przychylności Bercowa, losy brexitu ułożyłyby się pewnie inaczej – Wielka Brytania już byłaby za burtą, a na granicach staliby celnicy.

Czy Hoyle będzie tak odważny jak Bercow?

W swojej długiej kadencji Bercow wielokrotnie pozwalał opozycji przejmować kontrolę nad porządkiem obrad (był to prawie zawsze przywilej rządu). Odkurzył liczący kilkaset lat precedens zakładający, że Izba Gmin nie może dwa razy rozpatrywać odrzuconego już projektu. Zezwalał na poprawki, wyjątkowe debaty i wnioski. Nie wiadomo, czy Hoyle będzie miał tyle samo odwagi i szansę, żeby się podobnie wykazać.

Zwłaszcza że ekscentryczny konserwatysta Jacob Rees-Mogg, lider Izby Gmin, zapowiedział już dochodzenie w celu „dogłębnego wyjaśnienia” roli, jaką spiker powinien odgrywać. Jeśli Johnson wygra wybory, a na to się zanosi, dysponujący solidną przewagą torysi zechcą nałożyć spikerowi kaganiec – i może im się udać.

Matthew Parris, publicysta „The Times” i poseł konserwatywny za czasów Margaret Thatcher, ma wątpliwości, czy Hoyle, wytrawny dyplomata, „dobry, uprzejmy człowiek”, zdoła się przeciwstawić parlamentarnej machinie. „Spiker musi czasem narobić sobie wrogów, wręcz wywołać kontrowersje. Nie może być popychadłem dla ministrów” – przestrzega Parris.

Czytaj także: Czym jeszcze zaskoczy premier Johnson

W brytyjskim parlamencie będzie teraz nudno?

„Uchodzi za miłego, ale nudnego. Był kandydatem tych parlamentarzystów, którzy nie mogli już znieść stanu pobudzenia w Izbie Gmin” – komentuje Anne McElvoy na łamach „The Economist”.

Wielu asystentów Hoyle’a mówi o nim, że jest „ucieleśnieniem brytyjskiej konstytucji”. Woli konwencjonalne rozwiązania. Nie chce narzucać Izbie Gmin swojego zdania. Nie zasypia z książką zasad obrad parlamentu („Erskine May’s rulebook”), będzie bardziej zdany na ekspertów.

To zaś sugeruje rządy spokojniejsze i... nudniejsze. Będą się liczyć takie wartości jak „bezstronność”, „neutralność” i „sprawiedliwość”. Z drugiej strony Hoyle, odpowiedzialny za bezpieczeństwo posłów, będzie się starał – jak zapowiedział – walczyć z językiem nienawiści, który rozlał się na kraj w dobie brexitu. Wielu posłów chciałoby obniżyć temperaturę sporu. A Hoyle się do tego nadaje.

Nawet jego krytycy muszą przyznać, że świetnie dawał sobie radę przez ostatnie dziewięć lat, gdy prowadził doroczne debaty budżetowe w zastępstwie Bercowa. Miał dyskusje pod kontrolą i zjadliwy humor, krnąbrnych posłów potrafił zaś uciszyć. Przewodził też komisji Ways and Means (sposoby i środki), rozpatrującej zalecenia do projektów ustaw budżetowych. Ma zrozumienie dla posłów, którzy nie lubią, gdy przedłuża się cotygodniowa runda pytań i odpowiedzi premiera, bo... spieszą się na lunch. Są wszak rzeczy ważne i ważniejsze.

Obrady z regularną przerwą na lunch

Północny akcent (nie tak wyszukany jak u Bercowa) nie powinien mylić – Hoyle pochodzi z rodziny robotniczych aktywistów. Jego ojciec Doug został posłem w 1974 r., dziś zasiada w Izbie Lordów (choć ma już 89 lat). Hoyle należy więc do establishmentu, choć za czasów Tony’ego Blaira wiele razy buntował się przeciwko linii partii (nie godził się m.in. na wprowadzenie opłat za studia). Twardo stąpa po ziemi. Gdy miał 22 lata, został radnym w rodzinnym mieście Chorley w Lancashire. Budzi też sympatię jako ojciec, który rok temu przeżył samobójczą śmierć 28-letniej córki. Mimo to nie zrezygnował z pracy i kariery.

Tymczasem Bercow, niepoprawny i ceniony za szczerość, parę dni po ustąpieniu ze stanowiska powiedział, że brexit jest największym błędem Wielkiej Brytanii od czasu II wojny światowej, nie wzmocni gospodarki ani autorytetu kraju, a debaty nad nim zajmą pięć, jeśli nie 15 lat. Dzięki nowemu spikerowi będą się toczyć do skutku w spokojniejszej atmosferze i regularną przerwą na lunch.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną