Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Kolumbia: efekt domina

Kolumbia to kraj dziesiątek plag społecznych: wielkich nierówności, wewnętrznych migracji, niszczenia środowiska i mordowania autochtonów przez wielki i mały biznes wydobywczy. Kolumbia to kraj dziesiątek plag społecznych: wielkich nierówności, wewnętrznych migracji, niszczenia środowiska i mordowania autochtonów przez wielki i mały biznes wydobywczy. Juan Carlos Torres/NurPhoto / Getty Images

Kolumbijczycy dołączyli do fali społecznych buntów, która przetacza się przez Chile, Boliwię, Ekwador. W zeszłym tygodniu wylegli masowo na ulice Bogoty, Medellin, Cali – i ogłosili po raz pierwszy od 42 lat strajk generalny. Również po raz pierwszy od dawna rząd wysłał na ulice wojsko i wprowadził godzinę policyjną. Masowe demonstracje mają dwa oblicza: radosnego cacerolazo, popularnego w regionie tłuczenia w garnki, jak i ponurych aktów wandalizmu i brutalnych ataków policji. Rewolta sprawia wrażenie efektu domina – przebudzenia, do którego impuls wyszedł ze zbuntowanych krajów ościennych.

Przez ostatnie pół wieku Kolumbię trawiła wojna domowa między rządem a lewicowymi partyzantkami (wciąż nie wygasła do końca). Także wojny narkotykowe, które państwo z pomocą USA toczyło z kartelami. Kolumbia to także kraj dziesiątek plag społecznych: wielkich nierówności, wewnętrznych migracji, niszczenia środowiska i mordowania autochtonów przez wielki i mały biznes wydobywczy. Wśród niezadowolonych są i biedni, i zamożni. Zwolennicy procesu pokojowego walą w garnki razem z tymi, którzy uważają, że byłym partyzantom za bardzo się upiekło. Ludzie zasadniczo ufający demokracji idą ręka w rękę z tymi, których nadzieje demokracja zawiodła. Łączy ich niechęć do obecnego rządu konserwatysty Ivana Duque’a.

Paradoksalnie – gospodarka Kolumbii jest w niezłej formie. W tym roku urośnie o 3,5 proc. (średnia dla regionu to 0,1 proc.), a w przyszłym być może więcej. Najpoważniejszym problemem jest bezrobocie – ponad 10 proc., wśród młodych aż 20 proc. – i fiasko w tworzeniu nowych miejsc pracy. Niektórzy sądzą, że wzrost jest zbyt mały, by zapewnić pracę większej liczbie ludzi. Inni twierdzą, że prawa pracownicze chronią pracowników za bardzo, by pracodawcy chcieli zatrudniać na stałe umowy.

Polityka 48.2019 (3238) z dnia 26.11.2019; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 12
Reklama