Od 1 lutego państwo będzie pokrywało koszty terapii in vitro – ogłosił premier Viktor Orbán, uznając zwiększenie rozrodczości Węgrów za „czynnik strategiczny”. „Jeśli chcemy mieć węgierskie dzieci, a nie imigrantów, powinniśmy wszelkimi środkami wspierać politykę prorodzinną” – podsumował w swoim stylu.
W grudniu upaństwowiono sześć klinik, w których będą się odbywać refundowane zabiegi. Już od stycznia zaś matki, które mają przynajmniej czwórkę dzieci, przestały płacić podatek dochodowy. Orbán zapowiedział, że rozważa się, aby z podatku zwalniała już trójka dzieci, a wcześniej do listy bonusów dorzucił dopłaty do siedmioosobowych rodzinnych samochodów i 10 mln forintów (ok. 130 tys. zł) pożyczki dla młodych małżeństw, która byłaby umarzana po narodzinach trzeciego dziecka.
Na każdą Węgierkę przypada 1,45 dziecka
Węgrów ubywa w tempie 32 tys. rocznie; w 1980 r. było ich 10,7 mln, dziś – 9,7 mln, a jeszcze 600 tys. pracuje na Zachodzie i nie wiadomo, czy wrócą. Z rachunku demograficznego wynika, że aby ten trend odwrócić, kobiety w wieku prokreacyjnym, których jest coraz mniej, powinny rodzić dużo więcej dzieci. Przynajmniej trójkę! W tej chwili na każdą przypada średnio 1,45 dziecka, co daje Węgrom 17. miejsce w Unii (listę otwiera Francja i Szwecja, a zamykają Hiszpania i Włochy). Polska jest jeszcze o pięć miejsc za Węgrami!