Świat

Orędzie Donalda Trumpa było popisem megalomanii

Demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi podarła kopię przemówienia Donalda Trumpa. Demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi podarła kopię przemówienia Donalda Trumpa. Jonathan Ernst / Reuters / Forum
W czasie swojego orędzia o stanie państwa Donald Trump przypominał King Konga bijącego się pięściami w tors w geście zwycięstwa. Przyznajmy, że na razie ma ku temu powody.

Doroczne orędzie o stanie państwa w USA zawsze jest okazją do pochwalenia się sukcesami, ale i wydarzeniem tradycyjnie akcentującym powagę najwyższego urzędu, mobilizującym Amerykanów wokół przywódcy. Gdy we wtorek wieczorem czasu lokalnego orędzie wygłaszał Donald Trump, polityka dominowała tak bardzo, że wieczór na Kapitolu bardziej przypominał wiec wyborczy niż uroczystą prezentację stanu państwa i jego stosunków ze światem.

Trump milczy o impeachmencie

Można było tego oczekiwać, gdyż w tym samym budynku w Senacie trwa jego „proces”, czyli końcówka procedury impeachmentu. Doradcy prezydenta w Białym Domu błagali go podobno, żeby nie wspominał o tym w wystąpieniu – i tak przecież zostanie „uniewinniony”, co ma nastąpić już dzisiaj. Trump na szczęście usłuchał, ale wiadomo, że nie pała sympatią do oskarżających go demokratów, a to, co działo się wokół i w czasie orędzia, potwierdziło, jak silna jest wzajemna niechęć skłóconych stron.

Nancy Pelosi drze treść orędzia

Witając prezydenta, demokratyczna przewodnicząca Izby Nancy Pelosi nie użyła tradycyjnej, kurtuazyjnej formuły, podkreślającej, że ma „przywilej i zaszczyt” go przedstawić. Ograniczyła się do suchego oznajmienia: „Członkowie Kongresu, prezydent Stanów Zjednoczonych”. Kiedy Trump wręczył jej tekst orędzia, wyciągnęła do niego rękę, ale prezydent jej nie uścisnął i odwrócił się. Nie jest jasne, czy zachował się tak celowo, czy może nie zauważył jej gestu. Ale gdy skończył przemawiać, przewodnicząca Izby, najwyraźniej obrażona, demonstracyjnie podarła kopię przemówienia. Republikanie wypomnieli jej to jako wyraz braku szacunku dla urzędu prezydenckiego, ale Pelosi twierdziła nieco zagadkowo, że to, co zrobiła, „było kurtuazyjne, zważywszy na alternatywę”. Czyżby pragnęła spoliczkować prezydenta?

Czytaj też: Trump, niezawodny sojusznik religijnej prawicy

Medal dla kontrowersyjnego dziennikarza

Republikańscy kongresmeni i senatorowie oklaskiwali Trumpa na stojąco i skandowali: „Dalsze cztery lata!”, jak fani na wiecach. Demokraci, którzy w przeszłości przyłączali się czasem do aplauzu po fragmentach orędzi, siedzieli nieporuszeni, a niektórzy, jak kongresmenka Alexandria Ocasio-Cortez, zbojkotowali wystąpienie albo wyszli w jego trakcie.

W pewnym momencie Trump przerwał przemówienie, a jego żona Melania udekorowała Prezydenckim Medalem Wolności, najwyższym cywilnym odznaczeniem amerykańskim, ultrakonserwatywnego komentatora radiowego Rusha Limbaugh, który niedawno oznajmił, że jest chory na raka. Honorowanie rozmaitych osób w uznaniu ich zasług przez wygłaszającego orędzie prezydenta jest zwyczajem praktykowanym od dłuższego czasu. Ale nigdy zaszczyt nie spotkał postaci tak kontrowersyjnej, bo znanej głównie z głoszenia skrajnie prawicowych poglądów, a ostatnio z zażartej obrony prezydenta przed atakami demokratów.

Nigdy też nie doszło do „doraźnego”, natychmiastowego udekorowania orderem w czasie orędzia. Pomysł zaaranżowania przerwy w czasie wystąpienia tłumaczy się zamiłowaniem Trumpa – byłej gwiazdy reality TV – do efektownych widowisk. Przyznanie Medalu Wolności Rushowi Limbaugh w symbolicznym skrócie przypomniało, że w USA nasila się polityczna zimna wojna.

Czytaj także: Finał impeachmentu Donalda Trumpa. Wynik do przewidzenia

Triumfalizm Trumpa ma uzasadnienie

Orędzie Trumpa było popisem megalomanii. Jego rządy przyniosły – jak powiedział – „wielki powrót” Ameryki na światową scenę, gdyż „jej wrogowie uciekają, pomyślność [USA] wzrasta, a przyszłość rysuje się z jaskrawą jasnością”. „Idziemy do przodu w tempie jeszcze niedawno niewyobrażalnym”, oświadczył. Atakując demokratów, polemizował głównie z propozycjami reformy ochrony zdrowia zgłaszanymi przez lewicowych kandydatów do nominacji prezydenckiej Elizabeth Warren i Berniego Sandersa, którzy wzywają do wprowadzenia systemu powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych finansowanych z podatków, jak w Kanadzie i Europie. Nazwał to „socjalizmem”, któremu „nigdy nie pozwolimy zniszczyć Ameryki”. Retoryka powróciła, kiedy Trump witał jednego z gości wieczoru, wybranego przez Zgromadzenie Narodowe prezydentem Wenezueli Juana Guaido, przywódcę opozycji przeciw autokratycznym rządom prezydenta Nicolasa Maduro. „Socjalizm niszczy narody”, uznał Trump.

Jego triumfalizm nie jest oderwany od rzeczywistości. Poprzedniego dnia sondażownia Gallupa podała, że 49 proc. Amerykanów aprobuje jego rządy. To najwyższe poparcie od początku jego prezydentury. Notowania Trumpa poszybowały głównie dzięki stosunkowo dobrej kondycji gospodarki – wzrost PKB w 2019 r. wyniósł 2,3 proc., bezrobocie jest na rekordowo niskim poziomie, giełda na Wall Street zwyżkuje mimo niepokojów związanych z koronawirusem. Biały Dom skutecznie sprzedał opinii nowe układy handlowe z Kanadą i Meksykiem oraz porozumienia z Chinami, które zastopowały wojnę celną. Mimo początkowych pesymistycznych przewidywań zabójstwo szefa irańskich Strażników Rewolucji gen. Sulejmaniego nie wywołały – na razie? – eskalacji starć zbrojnych między USA a Iranem.

Tymczasem w obozie demokratów doszło do katastrofy wizerunkowej wskutek niemożności obliczenia głosów w prawyborach w stanie Iowa. Opozycja przeciw Trumpowi wciąż nie ma przywódcy, w którym widziałoby się jego poskromiciela w wyborach w listopadzie. Prezydent przypominał King Konga bijącego się pięściami w tors w geście zwycięstwa, ale przyznajmy, że ma na razie ku temu powody.

Czytaj też: Czy Donald Trump ma z kim przegrać?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną