Blokada statku z 3,7 tys. osób na pokładzie miała trwać dwa tygodnie i zakończyć się 14 lutego. Z „Diamond Princess” zaczęły jednak spływać doniesienia o lawinowo rosnącej liczbie zachorowań. Do piątku stwierdzono 210 przypadków, a kwarantannę przedłużono do środy 19 lutego. Pojawiają się spekulacje, że znów zostanie przedłużona.
Czytaj także: Koronawirus zamienił wycieczkowce w pływające więzienia
Kwarantanna w japońskim porcie
Na pokładzie byli turyści z kilkudziesięciu krajów (w tym troje Polaków), więc izolacja „Diamond Princess” szybko przestała być wewnętrzną sprawą japońskiej polityki zdrowotnej. Uczestnicy rejsu za pomocą mediów społecznościowych i mediów apelowali do swoich rządów o interwencję, bo – przynajmniej z ich punktu widzenia – kwarantanna miała coraz mniej sensu. Zwłaszcza że inny wielki wycieczkowiec, zablokowany w Hongkongu „World Dream”, został 10 lutego przywrócony do ruchu, a jego pasażerowie zeszli już na ląd.
Pierwsi blokadę przełamali Amerykanie. W weekend władze w Waszyngtonie podjęły decyzję o ściągnięciu z pokładu wszystkich 372 swoich obywateli. Nie wszystkich udało się przebadać jeszcze na statku. Według danych przedstawionych przez japońskiego ministra zdrowia Katsunobu Kato do niedzieli test na obecność koronawirusa przeprowadzono u 1219 osób.