Turcja zniosła restrykcje graniczne powstrzymujące przebywających tam uchodźców z Syrii i innych krajów Bliskiego Wschodu przed wyjazdem do Europy. Praktycznie zrywając porozumienie z Unią Europejską z 2016 r., Ankara chce najpewniej wywrzeć presję na kraje wspólnoty i NATO, by poparły działania wojsk tureckich w Idlibie, ostatniej syryjskiej prowincji pozostającej pod kontrolą sił opozycji. W czwartek doszło tam do dramatycznej eskalacji walk. Siły reżimowe, wspomagane przez Rosję, zbombardowały pozycje tureckie w mieście Sarakib, zabijając co najmniej 33 żołnierzy. W piątek z minaretów w Stambule rozległy się modły pogrzebowe na cześć poległych.
Według początkowych doniesień Turcy zginęli od bomb i rakiet odpalonych przez rosyjskie samoloty, ale wkrótce zdementowano tę informację, podając, że bombardowały samoloty reżimu syryjskiego. Między Ankarą a Moskwą trwa wymiana oskarżeń. Turcja twierdzi, że zgodnie z porozumieniami informowała stronę rosyjską o pozycji swoich wojsk. Rosjanie temu przeczą, dodając, że wojska tureckie działały razem z operującymi w Idlibie bojówkami radykalnych islamistów – czemu zaprzecza z kolei Ankara. Z Morza Czarnego wypłynęły dwa rosyjskie okręty wojenne z rakietami typu cruise, zmierzające przez Bosfor w kierunku Morza Śródziemnego.
Czytaj także: Turcja stawia NATO pod ścianą
W co gra Turcja na Bliskim Wschodzie
Eskalacja walk w Syrii wywołała widmo geopolitycznego kryzysu, jakim byłby zbrojny konflikt Rosji z członkiem NATO. Obie strony na pewno będą się starały go uniknąć.