Mark Twain powiedział, że historia wprawdzie się nie powtarza, ale się rymuje. Wielka Depresja lat 30. zmiotła większość zachodnich demokracji i dała początek faszyzmowi, a następnie II wojnie światowej. Kryzys finansowy 2008 r. wywołał falę populizmu, która doprowadziła m.in. do brexitu i wyboru Donalda Trumpa na prezydenta. Obecny kryzys gospodarczy zapowiada się na większy niż poprzednie. W USA w miesiąc pracę straciło 26 mln ludzi. Czy ta depresja zrymuje się z poprzednimi i przyniesie nową falę populizmu?
Przez Amerykę przeszły protesty przeciwko ograniczaniu życia gospodarczego i innym zakazom związanym z pandemią. Prawicowa prasa już nazwała je Rebelią przeciwko lockdownowi. Demonstranci ostentacyjnie łamali zasady, nie zachowywali dystansu, nie nosili maseczek, wzywali do zniesienia kwarantanny. I wtedy Trump, który w dzień na konferencjach prasowych popierał politykę kwarantanny i tzw. lockdownu, późnym wieczorem wezwał na Twitterze: „LIBERATE MICHIGAN”, „LIBERATE MINNESOTA”, „LIBERATE VIRGINIA”. Tak zaczęła się podwójna gra prezydenta USA.
Mamy piękne testy
Na razie w USA przeciwko ograniczeniom demonstruje do kilku tysięcy osób. Ale to może być przecież tylko punkt wyjścia, bo pandemia ma potrwać nawet do dwóch lat. Bardzo podobne początki miał najważniejszy oddolny ruch Ameryki XXI w., czyli Partia Herbaciana. Prezydentura Trumpa jest w dużym stopniu konsekwencją tamtego zrywu. Czy i tym razem oddolna – choć jak się okazuje, wcale nie taka spontaniczna inicjatywa – zapewni mu zwycięstwo w listopadowych wyborach prezydenckich?
Amerykanie w historii okazywali się bardzo wrażliwi na globalne problemy. Ale też, gdy już złapali byka za rogi, ratowali świat. Klucze do rozwiązania problemu pandemii wciąż są w USA.